piątek, 15 maja 2015

Miniaturka: Dzień który zmienił moje 

Życie





Miniaturka stworzona dla Blanche za wygranie konkursu. Rozdział pojawi się jutro a ja tymczasem mogę zapowiedzieć, iż niedługo pojawi się mowy konkurs.


Otworzyłam oczy. Po prawej stronie na metalowej szafce stały kwiaty, kartki i słodycze. Spojrzałam w lewo i ujrzałam białą zasłonę. Było mi bardzo niewygodnie. Próbowałam podnieść się na łokciach, ale nie byłam w stanie. Ciało mnie bolało, czułam, że jestem poobijana, a do tego głowa pulsowała jak szalona. Wszystko wskazywało na to że jestem w sali szpitalnej. I tak też było. Niestety nie wiedziałam z jakiego powodu się tu znalazłam. Za drugim razem udało mi się podnieść. Rozglądałam się, ale nikogo tu nie było. Po chwili usłyszałam kroki i drzwi do sali otworzyły się.
- Obudziła się!- krzyknęła Naty i już po chwili znaleźli się przy mnie Maxi, Naty, Leon, Marco i Fran - Lu tak strasznie się martwiłam - Hiszpanka wycałowała mnie, zresztą tak jak wszyscy.
- Też się cieszę, że was widzę. A tak właściwie to co się stało? - zapytałam, a zamiast odpowiedzi zobaczyłam zdziwione spojrzenia przyjaciół. Po minucie odezwał sięMarco.
- Myśleliśmy że to ty nam powiesz. 
-Powiesz ? Ale o czym? - w mojej głowie była wielka pustka - Ja.. ja.. ja.. nic nie pamiętam - tą odpowiedzią bardzo wszystkich zszokowałam. 
- Ależ proszę się nie martwić. To normalne po wypadku - Angie weszła do sali i kazała zrobić sobie miejsce.
- O jakim wypadku mówisz? - Zapytałam gdy ona szykowała dawki leków, które miałam zażyć.
- Och.. nic wielkiego. Miałaś lekki wstrząs mózgu.
Wstrząs mózgu? Jakim cudem? W mojej głowie rodziły się następne pytania.
- A od ilu dni tu jestem? -Zapytałam nie ukrywając mojego niezadowolenia.
- O nic się nie martw, kochanie. Zostałaś znaleziona w piątek wieczorem. Aktualnie mamy niedzielę a dokładnie - spojrzała na zegarek - piętnastą czterdzieści sześć. A teraz proszę weź te leki i syropy - były strasznie gorzkie i duże.
     Uff... Jak dobrze, że nie zawaliłam nauki. Leżąc tu 48 godzin mogłam narobić sobie sporych zaległości. Niestety miałam większe powody do zmartwień. Nadal nie wiedziałam, co wydarzyło się w piątek wieczorem. Nie ma nic gorszego niż niewiedza. Próbowałam się czegoś dowiedzieć od Maxiego, ale on twierdził, że poszłam do biblioteki i długo nie wracałam. W związku z tym wysłał po mnie Leona, ale mnie już tam nie było. Dużo się dowiedziałam... Angie po zbadaniu mnie zostawiła nas samych. Zanim wyszła powiedziała, że muszę zostać jeszcze parę dni na obserwacji i za tydzień mogę stąd wyjść.
      Fran posiedziała jeszcze trochę i musiała się zbierać, ponieważ nie napisała jeszcze nowej piosenki. Marco zaoferował jej pomoc, więc poszli razem. Natomiast Naty, Leon i Maxi siedzieli za mną do samego wieczora. Opowiadali mi co działo się podczas mojej nieobecności. Nic ciekawego. Violetta zerwała z Diego, jakiś chłopak powiedział, że Gregorio jest słabym nauczycielem za co został wywalony z lekcji. Naty i Maxi byli zadowoleni, że powoli wracam do siebie, natomiast Leon był jakiś przygaszony. Pewnie napędziłam mu dużo strachu. Swoją drogą, też bym się martwiła o niego gdyby przez dwa dni był nieprzytomny. Pomimo zmęczenia i osłabienia w nocy nie mogłam spać. Wierciłam się i przewracałam z boku na bok. Cały czas myślałam o wypadku. Jak mogło do niego dojść?  
   ***
   Tak jak mówiła Angie, po tygodniu opuściłam „Pielęgniarkę”. Czułam się dobrze, miałam tylko kilka drobnych zadrapań. Wszystko było w porządku oprócz jednego - straciłam pamięć. Pamiętałam wszystko z przed i po wypadku, ale nie wiedziałam jak do niego doszło. To było okropne. Ludzie wypytywali ,,co się stało?”, ja natomiast nie wiedziałam. Wiem, że nie powinnam, ale zmyśliłam historyjkę, w której potknęłam się na schodach i walnęłam w nie głową. Miałam dosyć tych wszystkich wścibskich i nachalnych ludzi. 
   Bardzo się cieszyłam, że z powrotem wróciłam na lekcje. Jeżeli chodzi o zaległości, to szybko je zadrobiłam, a nawet wyprzedziłam materiał. Moi przyjaciele wspierali i troszczyli się o mnie. Leon stał się nadzwyczaj opiekuńczy i troskliwy, co było do niego niepodobne. Szczerze mówiąc byłam zaskoczona, ale szybko się przyzwyczaiłam. Naty obwiniała się, że ten cały wypadek był z jej winy, ponieważ ostatnio poświęcała mi mało czasu. Cóż się dziwić, skoro Maxi nie odstępował jej na krok. Oni nie widzieli nic złego w publicznym okazywaniu sobie uczuć, w przeciwieństwie do mnie. Niestety Leon nie zgadzał się ze mną. Chciał abyśmy tak jak inne pary chodzili za rączki, przytulali i całowali się po kątach. Uważałam, że nie trzeba było odstawiać tego całego przedstawienia. Wystarczyła mi wiedza, że Leoś mnie kocha. Ale moje zdanie najwidoczniej się nie liczy.
***
    Minęły dwa tygodnie, a ja czułam się świetnie. Pamięci jak dotąd nie odzyskałam, ale już się tak tym nie przejmowałam. Najwidoczniej nie było to nic ważnego. Stało się, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Czasami słyszałam jakieś głosy. Martwiło mnie to, ale uznałam, że jestem przemęczona i muszę odpocząć, dlatego wcześniej się położyłam. Była druga w nocy jak obudził mnie mój własny krzyk. Szybko się podniosłam, ale dziewczyny nadal spały. Wszystko wskazywało na to, że tylko ja go słyszałam. Byłam cała mokra, tak jakbym biegła w maratonie lub wyszła spod prysznica. Rzecz w tym, że biegłam, ale nie w maratonie. Nie chciałam budzić koleżanek z pokoju, dlatego wzięłam szlafrok i zeszłam do salonu. Na dole nikogo nie było, palił się jedynie ogień w kominku. Usiadłam w fotelu i słuchałam, jak krople deszczu bębnią w szybkę. Próbowałam sobie to wszystko przeanalizować. Nie wiedziałam czy to był zwykły sen, czy przypomnienie z tamtego wieczoru. To było zbyt realistyczne na sen,chociaż widziałam wszystko jak przez mgłę. Biegłam gdzieś, a raczej uciekałam. Musiało być późno bo korytarze były puste. Najprawdopodobniej ktoś mnie gonił, bo co chwila obracałam się za sobie. Nie miałam celu, wbiegałam po kolejnych schodach na górę. Nie miałam już siły dlatego skręciłam w korytarz. Biegłam przed siebie, aż natrafiłam na ślepy zaułek. Na tym się skończyło,sen mi się urwał i obudził mnie krzyk. Nie wiem ile siedziałam w salonie, ale na dworze zaczęło świtać. W pewnym momencie głowa osunęła mi się na oparcie fotela i zasnęłam. Obudziłam się w swoim łóżku przytulona do poduszki.
        Skąd się tu wzięłam? Nie wiedziałam, ale byłam temu komuś bardzo wdzięczna.
     Na śniadanie nie poszłam, nie miałam apetytu. Na lekcjach byłam nieprzytomna, wręcz nieobecna. Nie mogłam się na niczym skupić. Cały dzień myślałam o tym śnie, jeżeli można to tak nazwać. Chciałam o wszystkim opowiedzieć Naty, ale sama nie wiedziałam czy to zdarzyło się naprawdę. A nawet jeżeli, to nie mogłam. Przecież potknęłam się na schodach. Bardzo żałowałam, że zmyśliłam tą całą historyjkę, ale było już za późno, żeby to odkręcić. Gdy po kolacji wróciłam do pokoju przeanalizowałam sobie po raz kolejny ten sen. Próbowałam przypomnieć sobie korytarze, którymi uciekałam, ale nic z tego. Wszystko było, tak niewyraźne, że aż sama się dziwiłam, że coś zobaczyłam. Jeszcze jedno - głos. Był taki znajomy. Nie wiedziałam co mówił, ale wyraźnie go słyszałam. A jeżeli zwariowałam i wyobrażałam sobie rzeczy, które nigdy nie miały miejsca? Jedynym ratunkiem będzie oddział zamknięty w Szpitalu Psychiatrycznym. Albo.... pójście tam, gdzie to wszystko się zaczęło.
      Tak jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Poszłam do biblioteki. Z tego co pamiętam chciałam dowiedzieć się coś o wielkich muzykach XIX - XXw. Stanęłam przy danym regale i zaczęłam się rozglądać. Niczego nie zauważyłam, żadnych śladów, kompletnie nic. Zaczęłam przeglądać książki. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś jest w pobliżu,ale w bibliotece była tylko Gery i kilka dziewczyn. Wokół mnie nikogo nie było,więc wróciłam do książek. Nagle czyjaś dłoń znalazła się na mojej tali, sunęła w dół, aż zatrzymała się na pośladku. Z mojego gardła wydobył się krzyk. Szybko się obróciłam, ale nikogo za mną nie było. Byłam przerażona. Wyobraziłam to sobie? A może to stało się naprawdę? Nic już nie wiedziałam. Wzięłam pierwszą lepszą książkę i w pośpiechu opuściłam bibliotekę.
***
     Nie wiem co się ze mną działo. Ostatnio wszyscy mnie drażnili i wkurzali. Na niczym nie potrafiłam się skupić, a nawet najdrobniejsza rzecz, najdrobniejszy gest mnie irytował. Chciałam być sama. Tylko ja i moje myśli. Wszystko stało się jasne.... ktoś próbował mnie skrzywdzić. Wydarzenia z tamtego dnia śniły mi się co noc. Każdej nocy przeglądałam książki w bibliotece, czułam dłonie na moim ciele, uciekałam korytarzami i wpadałam w ślepą uliczkę. Następnie słyszałam wyzwiska, które odbijały się od ścian i cień postaci stojącej nade mną, a na koniec wielka ciemna plama.
    Nie miałam z nikim kontaktu. Odsunęłam się od przyjaciół. Nie potrafiłam z nimi rozmawiać. Wolałam być sam na sam z moimi problemami. Chciałam wiedzieć kto tak bardzo pragnął zrobić mi krzywdę.        Wszystko zmieniło się po lekcji śpiewu. Wykład trwał już 10 minut. Angie oddała piosenki, które pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Nagle drzwi do sali otworzyły się i stanął w nich Federico Pasquarelli. Przeprosił za spóźnienie i zajął swoje miejsce, nie odrywając ode mnie oczu. Próbowałam go zignorować, ale jego spojrzenie strasznie mnie rozpraszało. Widziałam go po raz pierwszy od czasu gdy wyszłam ze szkolnego szpitala i coś zaczęło mi świtać. Cała scena z TEGO wieczoru przeleciała mi przed oczami. Osoba, która nade mną stała to Pasquarelli. Zakręciło mi się w głowie i zrobiło ciemno przed oczami. Nauczycielka musiała to zauważyć, ponieważ pozwoliła mi wyjść do łazienki. Wybiegłam z sali jak poparzona. Stanęłam nad umywalką i przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro i pisnęłam. Ujrzałam za mną znienawidzonego bruneta. Jeszcze raz przemyłam twarz, ale on nadal tam stał.
- To byłeś ty! - wrzasnęłam tak głośno, że pewnie usłyszała to cała szkoła. Nie ważne. To nie było teraz moim problemem.
- O czym mówisz? - zapytał powoli zbliżając się do mnie.
- Nie podchodź!!!! - W mojej głowie rodził się plan na jak najszybszą ucieczkę z tego miejsca.
  Wyciągnęłam książkę i wycelowałam ją prosto w jego głowę. Cała się trzęsłam, ale próbowałam wyglądać na opanowaną.
- Wtedy w bibliotece. To ty mnie goniłeś! To ty próbowałeś mnie skrzywdzić! To ty się nade mną znęcałeś! To ty popchnąłeś mnie na tą cholerną ścianę i straciłam przytomność! TO BYŁEŚ TY!
  Sama zdziwiłam się swoją postawą. Byłam pewna siebie, ale nie pewna tego co mówię. Natomiast on.... W jego oczach mieszał się smutek, gniew, nienawiść i rozczarowanie.
- Zgadza się. To byłem ja.- Wiedziałam! Wiedziałam! Ja to po prostu wiedziałam!
   Nawet nie zastanawiając się skierowałam książkę na ścianę, o którą opierał się Pasquarelli i z mojej dłoni wystrzeliło opasłe tomisko. Kafelki zaczęły spadać i przygniatać bruneta. Nie wiem jakim cudem wygrzebał się spod sterty pyłu i połamanych płytek. Cała łazienka była zakurzona. Próbowałam wcelować w coś jeszcze żeby go przygniotło, ale trafiłam w niego. Oberwał całą torbą która była potwornie ciężka . Wleciał w kabinę przy okazji rozwalając ją. Leżał w kałuży wody, a krew spływała mu z czoła. Na Boga co ja zrobiłam? Czy on żyje?   Nie podeszłam do niego, uciekłam. Nie było mnie stać na nic więcej.
      Nie wróciłam już na lekcje, poszłam na dach i siedziałam tam do późnego wieczoru. Dlaczego to zrobiłam? Co się się ze mną działo? Przestałam nad sobą panować. Jestem nieobliczalna. Kiedyś nie skrzywdziłabym muchy, a co dopiero człowieka. Teraz było mi wszystko jedno. Próbowałam jakoś to sobie wytłumaczyć i po pewnym czasie znalazłam odpowiedź - zasłużył sobie na to!
     
     Następnego dnia wstałam wcześniej po i tak nieprzespanej nocy i zeszłam na śniadanie. W stołówce były pustki, wszyscy jeszcze spali. Wszyscy oprócz Federico. Siedział przy stole naprzeciw mojego i jadł tosty z dżemem. Ewidentnie unikał mojego spojrzenia. Miał zabandażowaną głowę i szramę na policzku. Było mi go żal. Miałam wyrzuty sumienia, ale starałam się o tym nie myśleć. Zabrałam się za jedzenie jajecznicy. Gdy zobaczyłam jedzenie mój brzuch dał o sobie znać głośnym burknięciem. Nie dziwię się mu, w końcu nie byłam wczoraj na obiedzie i kolacji. 
    Coraz więcej osób schodziło na śniadanie. Leon wraz z Maxim dosiedli się do mnie. Zapytali mnie gdzie wczoraj zniknęłam, chociaż widziałam, że za bardzo ich to nie interesowało. Byli pochłonięci rozmową o występie, który miał się odbyć w przyszłą sobotę.
- Stary nie martw się wygramy to. Nie mają z nami szans - Leon zapewniał Maxi'ego nakładając na talerz tyle jedzenia ile się tylko dało - Ludmiło, gdzie wczoraj byłaś? Dziwnie się zachowujesz. Co się z tobą dzieje? - zapytał obejmując mnie.
- A co ma się dziać? Wszystko jest w porządku. Po prostu wczoraj źle się poczułam i zabolała mnie głowa.
- Dobra, nie musisz się tak unosić.
Dopiłam resztę soku pomarańczowego, po czym strąciłam rękę Meksykanina z mojego ramienia i skierowałam się do wyjścia. Na schodach czekała na mnie Angie.
- Ludmiło, Pablo chce z panią porozmawiać.
   Domyślałam się o czym. Szłam za Angie, a nogi się pode mną uginały. Cała się trzęsłam. Bo przecież co ja mu powiem, że rzuciłam Pasquarlliego w ścianę? Spanikowałam, ale na ucieczkę było za późno, drzwi otworzył się. Stwórco dopomóż, proszę. Pomyślałam sobie w duchu.
- Panno Ferro, miło panią widzieć - dyrektor wpuścił mnie do środka gabinetu.
   Przez siedem lat nic się tu nie zmieniło. Po środku stało biurko, tuż za nim regał, na którym spoczywała dokumentacja. Mnóstwo półek z książkami, portrety sław i wybitnych muzyków, drążek, na którym jak zwykle wisiały płaszcze, ekspres do kawy i .... zaraz zaraz.... Co tu robi Pasquarelli? No tak, przecież to on jest tutaj najbardziej poszkodowany.
- Proszę sobie usiąść. - wskazał mi krzesło obok chłopaka - Zapewne słyszała pani o zdarzeniu, które miało miejsce wczoraj wieczorem. W damskiej toalecie na trzecim piętrze dokonano niemałych zniszczeń. Akurat was dwoje nie było wtedy na lekcjach. Czy możecie mi to wytłumaczyć?
- To chyba oczywiste, że cała wina spada na pannę Ferro. Federico sam by się przecież nie okaleczył - do gabinetu wkroczył Gregorio.
- Ooo, Gregorio. Widzę, że dostałeś moją wiadomość - wtrącił się Pablo.
- Czy mam rację? - nauczyciel poczęstował mnie wzrokiem bazyliszka.
- Panie profesorze.... źle się poczułam, więc wyszłam ....
   Byłam bezradna. Nie wiedziałam co mam zrobić. Powiedzieć prawdę i wylecieć ze szkoły? A może skłamać i ratować swój tyłek? Dlaczego to akurat na mnie spadają wszystkie nieszczęścia? 
    W tym momencie odezwał się Federico.
- Ferro nie poszła do łazienki, skręciła korytarzem w prawo do swojego pokoju. To ja jestem odpowiedzialny za te wszystkie zniszczenia. Zrobiłem to, ponieważ dostałem kolejny list z prośbą o powrót do You Mixu, a Marotti zagroził mi, że jeszcze jedna odmowa a mogę pożegnać się z karierą. Zdenerwowałem się i miałem chęć zniszczenia czegoś, więc udałem się do damskiej łazienki. Ferro nie ma z tym nic wspólnego.
   Dlaczego to zrobił? Krył mnie. Nigdy bym nie pomyślała, że Federico Pasquarelli mój największy wróg wstawi się za mną.
- Federico czy to prawda? - dyrektor uważnie przyjrzał się brunetowi. Nie wyglądał jakby kłamał. Był bardzo wiarygodny, może dlatego Pablo we wszystko uwierzył.
- W takim razie panna Ferro jest wolna. Z tobą chciałbym jeszcze zamienić słówko.
Nie wierzyłam w to co słyszę. Pożegnałam się i jak najszybciej opuściłam gabinet dyrektora. Gdy schodziłam po schodach słyszałam zażalenia i protesty Gregori'a. Nie obchodziło mnie to, teraz chciałam znaleźć się w swoim pokoju. Dlaczego on to zrobił? To pytanie nie dawało mi spokoju. Pewnie chciał abym milczała

***

  Nadszedł dzień oczekiwany przez całą szkołę – występ klasa A kontra klasa A2 (sami chłopcy). W szkole od samego rana panował zamęt. Drużyna z Maxim na czele siedziała przed kominkiem na dywanie i po raz kolejny omawiała układ. Dziewczyny siedziały w pokojach i szykowały się. Paznokcie, fryzury, miniówki i wielkie dekolty. Po co to wszystko? Przecież to zwykły występ. Nie chciałam być gorsza, ale też nie chciałam wyglądać, jak co niektóre lafiryndy. Dlatego włosy ułożyłam w ładne loki, zrobiłam delikatny makijaż i założyłam dżinsy a do tego skórzaną kurtkę. Gdy Leon mnie zobaczył przyciągnął do siebie i pocałował. Czułam się niekomfortowo i to nie pierwszy raz. Trzymał mnie w ramionach i wpychał język do ust. Oderwałam się od niego i chciałam mu walnąć, ale powstrzymałam się. Za dwie godziny miał występ i nie powinien się denerwować, musiał być w formie. Obiecałam sobie, że porozmawiam z nim po tym jak już wygra ten cały show. 
   Wszyscy razem zeszliśmy na śniadanie. Cały personel rozmawiał o występie, nawet nauczyciele. Usiedliśmy do stołu, ale jakoś nie miałam apetytu. Bardzo bolała mnie głowa. W trakcie śniadania Pablo wstał i życzył wszystkim powodzenia. W mgnieniu oka ludzie rzucili się do drzwi. Chcieli zająć najlepsze miejsca. Wraz z Fran poszłyśmy dać chłopakom po buziaku na szczęście i zajęłyśmy miejsca na trybunach. Na scenę wyszli chłopaki w czerwonych i zielonych strojach. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie i usłyszeliśmy takty muzyki.
   Wstęp trwał już od ponad godziny, a wynik co chwilę ulegał zmianie. Walka była zacięta, zawodnicy szli łeb w łeb. W tym show nie było lepszych, obie drużyny tańczyły i śpiewały znakomicie. Nie można było doczepić się także kibiców, którzy dopingowali swoim faworytom. Na trybunach roiło się od szyldów, oklasków.
- Proszę państwa, a teraz występ finałowy Federico Pasquarelli!!!!!!! Leon Verdas poszedł w jego ślady i leci tuż za nim!!! A cóż to?
  Do jasnej cholery co on robi?
- Ała... to musiało boleć, proszę państwa......
   Nic więcej nie słyszałam. Stałam jak osłupiała i patrzałam jak Leon wleciał w Federico jednocześnie strącając go ze sceny. Zakręciło mi się w głowie i straciłam równowagę. W ostatnim momencie chwyciłam się barierki,aby nie upaść. Wszystko mi się przypomniało.

   Poczułam dłoń na moim pośladku a po chwili ktoś mnie objął. 
- Zostaw Leon, nie tutaj!
   Wyślizgnęłam się z jego objęć i sięgnęłam po wybraną książkę. 
- Ciii... wyluzuj- powiedział muskając palcami mój policzek i zbliżając usta do moich. Odwróciłam głowę. Jego gorący oddech palił mi skórę. 
- Nie chcę robić tego teraz
    Powiedziałam chrapliwie. Czy nikogo tutaj nie ma? Gdzie jest jakaś nauczycielka?
- Ty nigdy nie chcesz- wymamrotał z ustami przy mojej szyi.
- Może źle się do tego zabierasz....- powiedziałam mu coraz bardziej przerażonym głosem.
   Zaczął całować mnie bo obojczykach. 
- Przestań!
  Odepchnęłam go i wyszłam z biblioteki. Szedł tuż za mną. Bałam się jak cholera, było późno i korytarze były puste. Przyśpieszyłam, a za rogiem zaczęłam biec. Leon deptał mi po piętach. Nie miałam już siły, z ledwością pokonałam ostatnie schody i wślizgnęłam się na korytarz na ostatnie piętro. Biegłam przed siebie, ale co to? Nie nie nie!!!! Ślepy zaułek. Wszystko tylko nie to. Już po mnie. Leon powoli zbliżał się do mnie. Nie miałam żadnej ucieczki. Przysunął mnie do ściany i nachylił się.
- Nie wierć się, bo będzie bolało.
   Wyszeptał wprost do mojego ucha i ugryzł je. Pisnęłam. Usiłowałam wyślizgnąć się spomiędzy jego i ściany. Wbiłam mu dłonie w pierś, ale je odepchnął. Wgniótł mnie w zimną ścianę całym ciężarem swojego ciała. Poczułam jak włoski jeżą mi się na karku i zaczęłam rozważać opcje jakie mi pozostały. Mogłam krzyczeć, ale były nikłe szanse, że ktoś mnie usłyszy. Mogłam go walnąć. Raczej głupi pomysł, zważając na to, że jest ode mnie wyższy i silniejszy. Niestety nic nie mogłam zrobić. Leon na nic nie zważał. Naparł na mnie jeszcze mocniej. To było CHORE! Dysząc rozgniatał moje usta swoimi i niemal już się wtapiałam w ścianę.
- Nie...
  Szepnęłam. Nic nie odpowiedział. Twarde pożądliwe dłonie wdarły się pod moją bluzkę. Czując jego dłonie na swoim ciele kurczowo wciągałam powietrze. Zaczęłam płakać. Mój oddech był nierówny i szarpany tłumionym łkaniem. Chwyciłam jego rękę i odepchnęłam ją od siebie z siłą o jaką się nie podejrzewałam. Znów po mnie sięgnął. Zaczął szarpać się z zamkiem od mojej spódnicy a wtedy bez namysłu odwinęłam się i go uderzyłam . Nie zdążyłam uświadomić sobie, jak zapiekła mnie dłoń bo poczułam uderzenie na twarzy. Na swojej twarzy! Roztrzęsiona i zapłakana zaczęłam osuwać się po ścianie. Bezsilna i sparaliżowana leżałam na podłodze. Policzki miałam zimne i szczypiące od łez. Leon zaczął się nade mną nachylać. Wtem głos otwieranych drzwi przerwał moje szlochy. Ktoś wychodził z starej sali. To był Pasquarelli. Obrócił się w naszą stronę. Najpierw spojrzał na mnie a później przeniósł swój wzrok na Leona. W błyskawicznym tempie wyciągnął ręce w jego stronę i zaczął go okładać. Leon również szybko zaczął się bronić. Wyzwiska i ich ciała odbijały się od wszystkiego co możliwe. Bałam się, że zaraz oberwę.
- Ferro, uciekaj! No już!!!
Zaledwie się podniosłam a Leon doskoczył do mnie i z całej siły popchnął mnie na ścianę. Walnęłam w nią głową i straciłam przytomność. Fede dobiegł do mnie i ostatnie co widziałam, to jego brązowe włosy opadające mu na czoło.

- Ludmiła! Luśka, dobrze się czujesz?- pytała Fran potrząsając mną. 
  Parę razy przetarłam oczy i złapałam się za pulsującą głowę. Po chwili uświadomiłam sobie,że występ nadal trwa. Zerknęłam na scenę i wzrokiem szukałam Fede. Jest tam, nic mu się nie stało. Spojrzałam wyżej i ujrzałam Leona. Bez zastanowienia zaczęłam przepychać się do wyjścia. Szybko opuściłam trybuny i skierowałam się w stronę szkoły. Jak on mógł mi to zrobić? Wiele razy mnie do tego namawiał, a ja się nie zgadzałam, ale nigdy w życiu nie podejrzewałabym go o takie coś. O gwałt! Tak bardzo chciałam wiedzieć co się stało tamtego wieczoru. Teraz oddałabym wszystko, żeby o tym zapomnieć. Biegłam przed siebie, na niczym mi nie zależało. Było mi wszystko obojętne. Chciałam uciec od rzeczywistości, być sama. Zaczęłam się zastanawiać nad miejscem, w którym nikt nie będzie mógł mnie znaleźć. Mój pokój? Nie. Ta stara klasa? Nie, nigdy nie przejdę tym korytarzem. Może pokój Angie? Też nie. Krążyłam po dziedzińcu i próbowałam coś wymyślić. Spojrzałam w górę i ...... Tak, dach, to jest to. Wspinałam się po krętych,drewnianych schodach, aż znalazłam się na szczycie. Z okna zobaczyłam całe wydarzenie i tancerzy, a wśród nich Leona. Dopiero wtedy wszystko do mnie dotarło. Osunęłam się po ścianie a z mojego gardła wydobył się stłumiony szloch. Płakałam jak dziecko. Nie mogłam tego pojąć, jak chłopak, którego kochałam mógł zrobić coś takiego. Przez myśl mi to nie przychodziło. Wymacałam przez koszulkę łańcuszek od Leona i zerwałam go. Obracałam go pomiędzy palcami i przypominałam sobie nasze pierwsze spotkanie przed moim domem, nasze występy, pierwszy pocałunek, wszystkie chwile spędzone razem. Pomyśleć, że już tego nie ma. Nie ma NAS! Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Serce podskoczyło mi do gardła, przecież wszyscy są na meczu. Kto to? Podniosłam się i wyciągnęłam torebkę. Kroki były coraz bardziej wyraziste. Wpatrywałam się w zbliżający się cień. Byłam przerażona.... a jeżeli to on? Torebka wyleciała mi z dłoni i przeturlała się w stronę schodów. Schyliłam się po nią. Wyciągnęłam rękę, ale napotkałam czyjąś dłoń. Podniosłam głowę i napotkałam czekoladowe tęczówki. Wstałam i rzuciłam mu się na szyję. Nie obchodziło mnie,że mnie odtrąci. O dziwo tego nie zrobił. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. On po prostu przytulił, a ja wypłakałam się w jego pierś. Potrzebowałam teraz bliskości drugiego człowieka.
- A co z występem?
- Ty jesteś ważniejsza.
  Nie wiem dlaczego, ale w jego ramionach czułam się bezpieczna i potrzebna. Z kolei on trzymał mnie jakbym była największym skarbem na ziemi. Gdy już się uspokoiłam zadałam pytanie, które mnie dręczyło
- Fede, dlaczego wtedy, w łazience powiedziałeś, że to byłeś ty?- zapytałam go nie odrywając głowy od jego torsu.
- A czy uwierzyłabyś gdym powiedział ci prawdę?- w jego głosie dało się słyszeć smutek i rozczarowanie.
Milczałam. Zabolało go to.
- Sama widzisz... Ale gdyby mi ktoś powiedział, że Verdas jest zdolny do czegoś takiego,też bym nie uwierzył. Jak cię wtedy zobaczyłem, przeżyłem szok. Byłaś taka bezbronna, bezsilna a w twoich oczach malowała się pustka. Nie mogłem się po tym pozbierać. Przez miesiąc unikałem cię i nie chodziłem na wspólne lekcje. Dopiero potem uświadomiłem sobie, że źle zrobiłem. Powinienem od razu wyjawić ci całą prawdę.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?- powtórzył zadane przeze mnie pytanie.
- Dlaczego go powstrzymałeś? Równie dobrze mogłeś przejść obok niczego nie widząc.
Uniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Ponieważ zależy mi na tobie.- Nie wierzyłam w te słowa. Wydawały mi się jakimś nie śmiesznym żartem.
- Przecież jestem zwykłą nic nie wartą suką a ty.... - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- Nigdy nie mów o sobie w taki sposób. Wiem, że tyle razy cię obrażałem i poniżałam, ale to już minęło. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. Przepraszam za wszystkie przykrości, które przydarzyły ci się z mojego powodu. A powstrzymałem go dlatego, że jesteś dla mnie bardzo ważną osobą. Dopiero tamtego wieczoru sobie to uświadomiłem i nie mogłem pozwolić żebyś kolejny raz przeze mnie cierpiała.- Tak, to wydaje się coraz bardziej prawdopodobne.
Otarł mi łzę z policzka i pocałował w czoło. Po ty geście już wiedziałam, że wszystko co mówi jest prawdą. Wierzyłam mu. 
   Nagle na dach wpadł rozwścieczony Leon.
- Nie wierz mu! To zwyczajny śmieć! Luśka on kłamie, nigdy bym cię nie skrzywdził. Kochanie...
- Zamknij się sukinsynie! - chłopak puścił mnie.
Fede wymierzył cios w nos blondyna. Ten odskoczył i stracił przytomność. Włoch złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Zanim opuściliśmy dach kopnął Leona w żebra i powiedział
- Mam nadzieję, że polubiłeś łajzy takie jak ty, bo od dzisiaj będą to twoi jedyni przyjaciele.

***
   Studio ukończyłam 6 lat temu. Obecnie mam 24 lata. Wyszłam za Federico 4 lata temu, mamy razem 2-letnią córeczkę Hope. Rozdział z Ronem jest już dla mnie skończony. Aktualnie został zamknięty w Wiezieniu i prędko stamtąd nie wyjdzie. Nareszcie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Nic nie mogłoby popsuć mojej rodziny ani relacji z przyjaciółmi.



5 komentarzy:

  1. OMG!!!!
    Boski
    Cudny
    Nieziemski!
    Przepraszam ze tak krotko mam zaleglosci
    Kc
    Zapraszam do mnie
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj aj aj aj aj aj aj jakie cudaś <3
    Leon chciał zgwałcić Lu, a ona myślała, że to Federico, który ją uratował xd
    Zamiast podziękować Fedrowi, Lu rozbiła mu głowę w toalecie XD
    Nie wiem jak inni czytelnicy, ale ja się uśmiałam XD
    Na szczęście Leon dostał za swoje, a Fedemilka była happy <3
    Czekam na rozdzialik :*
    Pozdrawiam Ola <3

    OdpowiedzUsuń