Walcząc
o Miłość: 10
-
Cholera... Kurwa mać! – syknął Federico Pasquarelli próbując
zetrzeć ze spodni rozlany atrament, który strącił odkładając
list. Gorzej już być nie mogło.
-
Nic – odpowiedział, próbując przybrać obojętny ton. – Rozlał
mi się atrament na spodnie i...
-
I próbuje go pan zetrzeć chusteczką, zamiast rzucić do brudów? –
zapytała mrużąc oczy. Federico doskonale znał ten wzrok – nie
wróżył on nic dobrego.
Babcia
rozejrzała się po gabinecie, co wyglądało tak, jakby się bała ,
że znajdzie Lisę w tym pomieszczeniu. Od kiedy owa kobieta
wprowadziła się do rezydencji, Babcia unikała jej jak tylko mogła.
Federico wiedział, że nie przypadły sobie do gustu. Zresztą, Lisa
nikomu nie przypadła do gustu, ba, ona nawet nie starała się o
zdobycie sympatii wśród jego „personelu”, który był
traktowany jak rodzina. Mimo, iż nie jadali ze sobą posiłków i
nie bratali się ze sobą, Pasquarelli każdego szanował i darzył
zaufaniem. Nawet Ferro, która sprawiła, że jego ukochany synek
wreszcie zaczął być normalnym dzieckiem. Dzieckiem nie
przejmującym się tym, iż jego ojciec nie potrafi poukładać
własnego życia.
Pani
Spencer usiadła w bujanym fotelu sprowadzonym specjalnie dla niej.
-
Co się stało, Federico? – zapytała ciepłym babcinym głosem,
który nadal wzruszał mężczyznę pomimo tego, że znali się już
wiele lat. Była dla niego jak prawdziwa babcia: darzyła go
bezgraniczną miłością mimo, że tak naprawdę byli dla siebie
całkowicie obcy. Fede nigdy nie usłyszał od swoich babć (które
do dzisiaj mają z nim słaby kontakt) tyle miłości w głosie,
którą na każdym kroku Babcia wyrażała. Traktowała Federico jak
własnego wnuka.
Brązowo
włosy mężczyzna podał kobiecie list, a następnie wziął do ręki
drugie
spodnie i poszedł się przebrać.
Oczekiwał na reakcję Babci wpatrując się w dokumenty, które miał
rozłożone na swoim biurku. Nie musiał czekać długo.
-
Ależ Federico! – wykrzyknęła przerażona Babcia. – To znaczy,
że... że...
-
Tak, to znaczy, że Lisa niepotrzebnie mieszka z nami od pół roku –
wyszeptał mężczyzna spoglądając swojej rozmówczyni w oczy.
Przez chwilę przyglądali się sobie w ciszy, każdy był pogrążony
we własnych myślach. Federico gwałtownie wstał, wywracając plik
kartek, i zaczął chodzić w tą i z powrotem po gabinecie. Babcia
przyglądała mu się przestraszona.
-
Nie przeżyję jeśli odbiorą mi Ruggusia – powiedział
zachrypniętym głosem sprawiając, iż po plecach Babci przeszły
dreszcze.
-
Federico, nie zabiorą ci syna, jestem tego... – zaczęła drżącym
głosem.
-
Pewna? – zapytał łamiącym się głosem. – Czy Babcia nie
rozumie? Navvarovie mają asa w rękawie. Lena dała im całkowite
prawo do opieki nad Ruggero, jeśli w przeciągu pięciu lat znajdę
sobie żonę, która będzie odpowiednią dla niego matką, albo
wyjdę za Naty! Termin się zbliża, a ja nie zamierzam żenić się
z Lisą! Przecież ona go nie kocha! Raczej nienawidzi... –
wyszeptał, po raz pierwszy wymawiając swoje myśli na głos. –
Navvaro mają dobrego prawnika. Widziała Babcia? Wynajęli do tej
sprawy samego Doriana Naidroka. Jeśli znajdzie na mnie jakiegoś
haka lub informację, która ukaże mnie w złym świetle jako ojca,
to przegram. Ten facet jest bezwzględny, cyniczny... Nie liczy się
z ludzkimi uczuciami, zależy mu tylko na pieniądzach. Dla nich
zrobi wszystko, właśnie dlatego jest najlepszy. Gdzie ja znajdę
prawnika, który z nim wygra?
-
Federico, uspokój się. – powiedziała Babcia ostrym tonem, który
przywołał mężczyznę do porządku. – Nie panikujmy zawczasu,
tylko pomyślmy nad tym, czy ten cały Nadrok...
-
Naidrok – poprawił automatycznie Fede.
-
Jeden Bóg wie, jak on się tam nazywa – mruknęła staruszka. –
Więc, pomyślmy czy on może znaleźć na ciebie coś, co będzie
świadczyło na twoją niekorzyść.
Federico
spojrzał na Babcie wymownie.
-
No tak... – powiedziała starsza pani. – Ale przecież
zatrudniłeś Ludmiłę jako... – urwała nagle, jakby coś ją
olśniło. – No właśnie! – zawołała klaskając w dłonie.
-
Co Babcię znowu naszło? – zapytał Fede nie rozumiejąc
zachowania Babci.
-
Poczekajmy aż Ludmiła wróci do domu – odpowiedziała szybko. –
Przecież ona jest z wykształcenia adwokatem. Może coś nam
doradzi?
Federico
spojrzał na staruszkę z niedowierzaniem.
-
Gdzie ona jest? – zapytał tonem pozbawionym emocji.
Kobieta
zamyśliła się.
-
Wspominała coś, że ma jakąś sprawę do załatwienia w banku. Ale
chyba nie chodziło jej o Brreuta, w końcu mogłaby się wtedy
skontaktować...
-
Nie, to nie chodzi o Brreuta – odpowiedział Fede delikatnie się
uśmiechając. – To chodzi o Bank Barclays.
Staruszka
spojrzała na niego podejrzliwie.
-
A skąd ty to wiesz? Przecież ze sobą nie rozmawiacie.
Federico
nieco się zmieszał widząc przeszywający wzrok kobiety, lecz
natychmiast się opanował.
-
Miałem niedawno tam pewną sprawę i widziałem Ferro. O coś się
kłóciła – skłamał lekko, co przyszło mu z łatwością. Za
nic w świecie nikt nie mógł się dowiedzieć, po co był w tym
banku.
-
A co ty tam robiłeś?
Och,
nie, pomyślał mężczyzna, po czym wybuchnął śmiechem.
-
To tajemnica.
Ludmiła Ferro
weszła do rezydencji, a już od progu słyszała krzyki Lisy. Nie
rozumiała, jak Pasquarelli wytrzymuje z nią i nic z tym nie robi, w
końcu w domu jest małe dziecko, które nie powinno wysłuchiwać
codziennych krzyków. Mimo przyzwyczajenia do tych wrzasków, Ludmiła
nie mogła normalnie na nie reagować. Sprawiało to, że czuła się
niepewna wszystkiego, co robiła. Jeżeli miała szczerze przyznać,
to bała się, że Lisa za wszelką cenę chce się jej pozbyć.
Blondwłosa
nie wiedziała, iż, w tej kwestii, miała zupełną rację – Lisa
już od pierwszego dnia wywierała na Federico presję. A teraz
pewnie dopięła swego, pomyślała Ludmiła wchodząc do salonu.
Fede
stał oparty o komodę, tyłem do drzwi, w których przystanęła
blondynka, zaś Lisa siedziała zapłakana na sofie. Ludmiła
natychmiast wyszła – to nie była jej sprawa. Wiedziała, że nie
powinna się wtrącać w sprawy kochanków. Przeszła do holu, by po
chwili oprzeć się o ścianę i móc odetchnąć. Zdawało jej się,
że musiało stać się coś ważnego, skoro Lisa płacze.
A
może jest w ciąży?, pomyślała. Przecież to możliwe. Lisa, mimo
wszystko, nie wygląda na kobietę, która chciałaby zostać matką.
Wystarczy spojrzeć na jej stosunek do Ruggero. Ludmiła nie mogła
zrozumieć dlaczego na myśl o tym, iż kobieta jest w ciąży,
poczuła smutek.
Jaki
on jest przystojny, usłyszała w swojej głowie myśl.
-
Ludmiło Ferro, przesadzasz – warknęła do siebie, po czym poszła
do kuchni, w której zastała, zawzięcie rozmawiające, Annę i
Joannę.
-
Cześć – powiedziała blondwłosa do dziewczyn. – Mogę jakoś
pomóc? Od kiedy Ruggero jest u dziadków nie mam nic do roboty.
Dziewczęta
uśmiechnęły się do niej szeroko.
-
Jasne! – zawołała Joanna. – Jak chcesz, to pokrój cebulę w
kostkę i podsmaż na tamtej patelni.
-
Dobrze – odpowiedziała Ludmiła, po czym poszła umyć ręce przed
zabraniem się do pracy.
-
I co ona wtedy zrobiła? – Joanna kontynuowała rozmowę.
-
Zaczęła krzyczeć, zwymyślać go od różnych kretynów i inne
podobne rzeczy – Ludmiła zaczęła uważnie słuchać dialogu
sióstr. – Babcia powiedziała, że nie będzie tego wysłuchiwać
i wyszła ze Stanem, a Evan nagle sobie przypomniał, że musi
odebrać jakąś ważną przesyłkę dla pana Pasquarelliego. Tak
więc zostali sami – odpowiedziała dziewczyna żywo gestykulując
i wymachując nożem.
-
Myślisz, że mu odpuści? – zapytała Joanna mieszając w garnku.
– W końcu...
-
Ja myślę, że oni się rozstaną – powiedziała pewnym głosem
Anna. – Nie widzisz, jaki on jest nią zmęczony? Poświęca się
dla tego chłopca, rezygnuje z własnego życia, a teraz kiedy
okazuje się, że bycie z Lisą wpływa mu na niekorzyść, to z
pewnością się rozstaną.
Luśka o mało co nie przypaliła cebuli słysząc to, co powiedziała Anna.
Szybko zgasiła ogień.
-
Co z tą cebula? – zapytała.
-
Poczekaj – Joanna wzięła od niej patelnię i dodała cebulę do
farszu z ziemniaków. – Wymieszaj to i dopraw.
-
A co to jest? – zapytała Ludmiła unosząc brwi ze zdziwienia.
-
Farsz na pierogi – powiedziała Anna śmiejąc się. – Babcia
dostała ten przepis od swojej znajomej i kazała nam je zrobić.
Dodaj pieprz, sól i jakieś przyprawy, tylko nie curry i chilli!
-
Dobra.
Anna
i Joanna dalej postanowiły ciągnąc dyskusję na temat Fede i
Lisy.
-
Lisa w ostatnim czasie zaczęła wspominać panu Pasquarelli o ślubie
– zaczęła Anna.
-
Tak, wiem. Babcia mi mówiła – odpowiedziała Joanna. – Zresztą
Evan słyszał jedną z ich kłótni na ten temat. Pan Pasquarelli
powiedział, że weźmie ślub jeśli ona zgodzi się podpisać
intercyzę, a wiesz przecież, że jest z nim tylko dla pieniędzy.
Anna
westchnęła.
-
Tak... To jest takie smutne, że on marnuje swoje życie dla takiej
kobiety. Mam nadzieję, że wreszcie odejdzie od niego.
-
Jak weszłam do salonu sprawdzić, co się dzieje, to panna Miller
płakała – wtrąciłaLudmiła niby od niechcenia dodając trochę
pieprzu do farszu.
Joanna
spojrzała na Ludmiłę ze zdziwieniem.
-
To ona umie płakać? – zapytała unosząc brwi. – Myślałam, że
z niej to taka bezwzględna i bezuczuciowa...
-
Widocznie się myliłyśmy – wpadła jej w słowo Anna, wiedząc,
co siostra chce powiedzieć. – Ale dla pieniędzy to chyba każdy
umie się popłakać...
-
A o co, tak w ogóle, poszło? – zapytała Ludmiła mieszając
farsz.
Odpowiedziała
jej Anna.
-
O Ruggero. Słyszałyśmy, jak Lisa domagała się, by wysłać go do
Foxstone.
Ludmiła
spojrzała na nią z zaciekawieniem.
-
Co to jest Foxstone?
-
To takie niby przedszkole, które przygotowuje dzieci , tych
bogatych, rzecz jasna, do nauki w Wyzszej szkole. Pan Pasquarelli
dostał szału, kiedy usłyszał o tym pomyśle. Byłyśmy pewne, że
ze złości coś sobie zrobi. Dobrze, Ludmiło. W sam raz – dodała
Joanna widząc zrobiony farsz.
Nagle
do kuchni wszedł Evan, który z niechęcią spojrzał na Ludmiłę.
-
Właśnie pożegnaliśmy pannę Miller – powiedział do nich
patrząc na Joannę. – Pan Pasquarelli chce z tobą rozmawiać,
Ludmiło – dodał, po czym wyszedł z kuchni.
Jak
on mi czasem przypomina Gregoria, pomyślała Ludmiła wychodząc z
kuchni.
Wrócę
OdpowiedzUsuńAj aj aj aj... kiedy w końcu Federico wpadnie na pomysł, aby wziąść ślub z Ludmilą, bo Rugg ją kocha, a ona kocha Rugga <3. Walić to, że jeszcze się nie kochają, ważne żeby Rugguś został z Fede <3 I jestem pewna, że to by ich połączyło <3 W końcu panna Miller poszła sobie w pizdu XD
OdpowiedzUsuńW każdym razie czekam na nexcior <3
I rozmowę Fedemiły <3
Pozdrawiam Ola <3
Cudo <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;)
Wrócę <3
OdpowiedzUsuńJUHU!!!!!!!! JUPI!!!!!!!!!!!!! HURRRA!!!!!!!!!!!!
UsuńTo mi się mega podobało!!! czy Fede nie wpadł na pomysł żeby wziąć ślub z Ludmi???
Wreszcie nie ma Lisy!!! cieszmy się i radujmy!
hahahahaah
rozdział jak zawsze
boski
cudny
świetny
śliczny
piękny
fantastyczny
fenomenalny!
Ja chce nexta!!!!!!!!
Zapraszam do mnie...
Kocham mocno <3
Dzisiaj krótko, muszę podokańczać szablony :/
OdpowiedzUsuńJednak zanim przejdę do rozdziału, to nawiąże do poprzedniego posta, bo jednak wypadałoby go jakoś skentować. Słonko piękna miniaturka, bardzo ci za nią dziękuję :*
Teraz do rozdziału.
Nadal nie wiem czym jest to " tym" z poprzedniego rozdziału, nadal zżera mnie ciekawość, jednak już wiem, że to coś było w banku, jednal dochodzi co wymyśliła babcia. Czyżby chciała zesfatać Lu i Fede?
Narezczie powiedziano pa Lisie :D Mam nadzieję, że już nigdy nie wróci...
Do nexta
Kc <3
Hania
Czekam na nexta. Czym prędzej tym mniej będę umierać z ciekawości.
OdpowiedzUsuńA tak btw. to sprawdzaj tekst, bo dwa razy zamiast Ludmiła pojawiło się Hermiona.
Ale rozdział i ogólnie całe opowiadanie to jedno, wielkie CUDO ! ♥
Mechi ♥
To było ekstra 3> Nie mogę się doczekać następnego rozdziału 3>
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNextcik?
OdpowiedzUsuńDawaj ! :D
Ale weś w nextcie daj co jest TYM!!!
Usuńzrzera mnie ciekawość... a tu nie ma wyjaśnienia....
Ok narka
Besos!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń