niedziela, 17 maja 2015

Walcząc o Miłość: 10








    - Cholera... Kurwa mać! – syknął Federico Pasquarelli próbując zetrzeć ze spodni rozlany atrament, który strącił odkładając list. Gorzej już być nie mogło.
    - Co się dzieje? – usłyszał pytane Babci, a jej głowa pojawiła się zza lekko uchylonymi drzwiami.
    - Nic – odpowiedział, próbując przybrać obojętny ton. – Rozlał mi się atrament na spodnie i...
    - I próbuje go pan zetrzeć chusteczką, zamiast rzucić do brudów? – zapytała mrużąc oczy. Federico doskonale znał ten wzrok – nie wróżył on nic dobrego.
    Babcia rozejrzała się po gabinecie, co wyglądało tak, jakby się bała , że znajdzie Lisę w tym pomieszczeniu. Od kiedy owa kobieta wprowadziła się do rezydencji, Babcia unikała jej jak tylko mogła. Federico wiedział, że nie przypadły sobie do gustu. Zresztą, Lisa nikomu nie przypadła do gustu, ba, ona nawet nie starała się o zdobycie sympatii wśród jego „personelu”, który był traktowany jak rodzina. Mimo, iż nie jadali ze sobą posiłków i nie bratali się ze sobą, Pasquarelli każdego szanował i darzył zaufaniem. Nawet Ferro, która sprawiła, że jego ukochany synek wreszcie zaczął być normalnym dzieckiem. Dzieckiem nie przejmującym się tym, iż jego ojciec nie potrafi poukładać własnego życia.
    Pani Spencer usiadła w bujanym fotelu sprowadzonym specjalnie dla niej.
    - Co się stało, Federico? – zapytała ciepłym babcinym głosem, który nadal wzruszał mężczyznę pomimo tego, że znali się już wiele lat. Była dla niego jak prawdziwa babcia: darzyła go bezgraniczną miłością mimo, że tak naprawdę byli dla siebie całkowicie obcy. Fede nigdy nie usłyszał od swoich babć (które do dzisiaj mają z nim słaby kontakt) tyle miłości w głosie, którą na każdym kroku Babcia wyrażała. Traktowała Federico jak własnego wnuka.
    Brązowo włosy mężczyzna podał kobiecie list, a następnie wziął do ręki drugie spodnie i poszedł się przebrać. Oczekiwał na reakcję Babci wpatrując się w dokumenty, które miał rozłożone na swoim biurku. Nie musiał czekać długo.
    - Ależ Federico! – wykrzyknęła przerażona Babcia. – To znaczy, że... że...
    - Tak, to znaczy, że Lisa niepotrzebnie mieszka z nami od pół roku – wyszeptał mężczyzna spoglądając swojej rozmówczyni w oczy. Przez chwilę przyglądali się sobie w ciszy, każdy był pogrążony we własnych myślach. Federico gwałtownie wstał, wywracając plik kartek, i zaczął chodzić w tą i z powrotem po gabinecie. Babcia przyglądała mu się przestraszona.
    - Nie przeżyję jeśli odbiorą mi Ruggusia – powiedział zachrypniętym głosem sprawiając, iż po plecach Babci przeszły dreszcze.
    - Federico, nie zabiorą ci syna, jestem tego... – zaczęła drżącym głosem.
    - Pewna? – zapytał łamiącym się głosem. – Czy Babcia nie rozumie? Navvarovie mają asa w rękawie. Lena dała im całkowite prawo do opieki nad Ruggero, jeśli w przeciągu pięciu lat znajdę sobie żonę, która będzie odpowiednią dla niego matką, albo wyjdę za Naty! Termin się zbliża, a ja nie zamierzam żenić się z Lisą! Przecież ona go nie kocha! Raczej nienawidzi... – wyszeptał, po raz pierwszy wymawiając swoje myśli na głos. – Navvaro mają dobrego prawnika. Widziała Babcia? Wynajęli do tej sprawy samego Doriana Naidroka. Jeśli znajdzie na mnie jakiegoś haka lub informację, która ukaże mnie w złym świetle jako ojca, to przegram. Ten facet jest bezwzględny, cyniczny... Nie liczy się z ludzkimi uczuciami, zależy mu tylko na pieniądzach. Dla nich zrobi wszystko, właśnie dlatego jest najlepszy. Gdzie ja znajdę prawnika, który z nim wygra?
    - Federico, uspokój się. – powiedziała Babcia ostrym tonem, który przywołał mężczyznę do porządku. – Nie panikujmy zawczasu, tylko pomyślmy nad tym, czy ten cały Nadrok...
    - Naidrok – poprawił automatycznie Fede.
    - Jeden Bóg wie, jak on się tam nazywa – mruknęła staruszka. – Więc, pomyślmy czy on może znaleźć na ciebie coś, co będzie świadczyło na twoją niekorzyść.
    Federico spojrzał na Babcie wymownie.
    - No tak... – powiedziała starsza pani. – Ale przecież zatrudniłeś Ludmiłę jako... – urwała nagle, jakby coś ją olśniło. – No właśnie! – zawołała klaskając w dłonie.
    - Co Babcię znowu naszło? – zapytał Fede nie rozumiejąc zachowania Babci.
    - Poczekajmy aż Ludmiła wróci do domu – odpowiedziała szybko. – Przecież ona jest z wykształcenia adwokatem. Może coś nam doradzi?
    Federico spojrzał na staruszkę z niedowierzaniem.
    - Gdzie ona jest? – zapytał tonem pozbawionym emocji.
    Kobieta zamyśliła się.
    - Wspominała coś, że ma jakąś sprawę do załatwienia w banku. Ale chyba nie chodziło jej o Brreuta, w końcu mogłaby się wtedy skontaktować...
    - Nie, to nie chodzi o Brreuta – odpowiedział Fede delikatnie się uśmiechając. – To chodzi o  Bank Barclays.
    Staruszka spojrzała na niego podejrzliwie.
    - A skąd ty to wiesz? Przecież ze sobą nie rozmawiacie.
    Federico nieco się zmieszał widząc przeszywający wzrok kobiety, lecz natychmiast się opanował.
    - Miałem niedawno tam pewną sprawę i widziałem Ferro. O coś się kłóciła – skłamał lekko, co przyszło mu z łatwością. Za nic w świecie nikt nie mógł się dowiedzieć, po co był w tym banku.
    - A co ty tam robiłeś?
    Och, nie, pomyślał mężczyzna, po czym wybuchnął śmiechem.
    - To tajemnica.



    Ludmiła Ferro weszła do rezydencji, a już od progu słyszała krzyki Lisy. Nie rozumiała, jak Pasquarelli wytrzymuje z nią i nic z tym nie robi, w końcu w domu jest małe dziecko, które nie powinno wysłuchiwać codziennych krzyków. Mimo przyzwyczajenia do tych wrzasków, Ludmiła nie mogła normalnie na nie reagować. Sprawiało to, że czuła się niepewna wszystkiego, co robiła. Jeżeli miała szczerze przyznać, to bała się, że Lisa za wszelką cenę chce się jej pozbyć.
    Blondwłosa nie wiedziała, iż, w tej kwestii, miała zupełną rację – Lisa już od pierwszego dnia wywierała na Federico presję. A teraz pewnie dopięła swego, pomyślała Ludmiła wchodząc do salonu.
    Fede stał oparty o komodę, tyłem do drzwi, w których przystanęła blondynka, zaś Lisa siedziała zapłakana na sofie. Ludmiła natychmiast wyszła – to nie była jej sprawa. Wiedziała, że nie powinna się wtrącać w sprawy kochanków. Przeszła do holu, by po chwili oprzeć się o ścianę i móc odetchnąć. Zdawało jej się, że musiało stać się coś ważnego, skoro Lisa płacze.
    A może jest w ciąży?, pomyślała. Przecież to możliwe. Lisa, mimo wszystko, nie wygląda na kobietę, która chciałaby zostać matką. Wystarczy spojrzeć na jej stosunek do Ruggero. Ludmiła nie mogła zrozumieć dlaczego na myśl o tym, iż kobieta jest w ciąży, poczuła smutek.
    Jaki on jest przystojny, usłyszała w swojej głowie myśl.
    - Ludmiło Ferro, przesadzasz – warknęła do siebie, po czym poszła do kuchni, w której zastała, zawzięcie rozmawiające, Annę i Joannę.
    - Cześć – powiedziała blondwłosa do dziewczyn. – Mogę jakoś pomóc? Od kiedy Ruggero jest u dziadków nie mam nic do roboty.
    Dziewczęta uśmiechnęły się do niej szeroko.
    - Jasne! – zawołała Joanna. – Jak chcesz, to pokrój cebulę w kostkę i podsmaż na tamtej patelni.
    - Dobrze – odpowiedziała Ludmiła, po czym poszła umyć ręce przed zabraniem się do pracy.
    - I co ona wtedy zrobiła? – Joanna kontynuowała rozmowę.
    - Zaczęła krzyczeć, zwymyślać go od różnych kretynów i inne podobne rzeczy – Ludmiła zaczęła uważnie słuchać dialogu sióstr. – Babcia powiedziała, że nie będzie tego wysłuchiwać i wyszła ze Stanem, a Evan nagle sobie przypomniał, że musi odebrać jakąś ważną przesyłkę dla pana Pasquarelliego. Tak więc zostali sami – odpowiedziała dziewczyna żywo gestykulując i wymachując nożem.
    - Myślisz, że mu odpuści? – zapytała Joanna mieszając w garnku. – W końcu...
    - Ja myślę, że oni się rozstaną – powiedziała pewnym głosem Anna. – Nie widzisz, jaki on jest nią zmęczony? Poświęca się dla tego chłopca, rezygnuje z własnego życia, a teraz kiedy okazuje się, że bycie z Lisą wpływa mu na niekorzyść, to z pewnością się rozstaną.
    Luśka o mało co nie przypaliła cebuli słysząc to, co powiedziała Anna. Szybko zgasiła ogień.
    - Co z tą cebula? – zapytała.
    - Poczekaj – Joanna wzięła od niej patelnię i dodała cebulę do farszu z ziemniaków. – Wymieszaj to i dopraw.
    - A co to jest? – zapytała Ludmiła unosząc brwi ze zdziwienia.
    - Farsz na pierogi – powiedziała Anna śmiejąc się. – Babcia dostała ten przepis od swojej znajomej i kazała nam je zrobić. Dodaj pieprz, sól i jakieś przyprawy, tylko nie curry i chilli!
    - Dobra.
    Anna i Joanna dalej postanowiły ciągnąc dyskusję na temat Fede i Lisy.
    - Lisa w ostatnim czasie zaczęła wspominać panu Pasquarelli o ślubie – zaczęła Anna.
    - Tak, wiem. Babcia mi mówiła – odpowiedziała Joanna. – Zresztą Evan słyszał jedną z ich kłótni na ten temat. Pan Pasquarelli powiedział, że weźmie ślub jeśli ona zgodzi się podpisać intercyzę, a wiesz przecież, że jest z nim tylko dla pieniędzy.
    Anna westchnęła.
    - Tak... To jest takie smutne, że on marnuje swoje życie dla takiej kobiety. Mam nadzieję, że wreszcie odejdzie od niego.
    - Jak weszłam do salonu sprawdzić, co się dzieje, to panna Miller płakała – wtrąciłaLudmiła niby od niechcenia dodając trochę pieprzu do farszu.
    Joanna spojrzała na Ludmiłę ze zdziwieniem.
    - To ona umie płakać? – zapytała unosząc brwi. – Myślałam, że z niej to taka bezwzględna i bezuczuciowa...
    - Widocznie się myliłyśmy – wpadła jej w słowo Anna, wiedząc, co siostra chce powiedzieć. – Ale dla pieniędzy to chyba każdy umie się popłakać...
    - A o co, tak w ogóle, poszło? – zapytała Ludmiła mieszając farsz.
    Odpowiedziała jej Anna.
    - O Ruggero. Słyszałyśmy, jak Lisa domagała się, by wysłać go do Foxstone.
    Ludmiła spojrzała na nią z zaciekawieniem.
    - Co to jest Foxstone?
    - To takie niby przedszkole, które przygotowuje dzieci , tych bogatych, rzecz jasna, do nauki w Wyzszej szkole. Pan Pasquarelli dostał szału, kiedy usłyszał o tym pomyśle. Byłyśmy pewne, że ze złości coś sobie zrobi. Dobrze, Ludmiło. W sam raz – dodała Joanna widząc zrobiony farsz.
    Nagle do kuchni wszedł Evan, który z niechęcią spojrzał na Ludmiłę.
    - Właśnie pożegnaliśmy pannę Miller – powiedział do nich patrząc na Joannę. – Pan Pasquarelli chce z tobą rozmawiać, Ludmiło – dodał, po czym wyszedł z kuchni.

    Jak on mi czasem przypomina Gregoria, pomyślała Ludmiła wychodząc z kuchni.

12 komentarzy:

  1. Aj aj aj aj... kiedy w końcu Federico wpadnie na pomysł, aby wziąść ślub z Ludmilą, bo Rugg ją kocha, a ona kocha Rugga <3. Walić to, że jeszcze się nie kochają, ważne żeby Rugguś został z Fede <3 I jestem pewna, że to by ich połączyło <3 W końcu panna Miller poszła sobie w pizdu XD
    W każdym razie czekam na nexcior <3
    I rozmowę Fedemiły <3
    Pozdrawiam Ola <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo <3
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. JUHU!!!!!!!! JUPI!!!!!!!!!!!!! HURRRA!!!!!!!!!!!!
      To mi się mega podobało!!! czy Fede nie wpadł na pomysł żeby wziąć ślub z Ludmi???
      Wreszcie nie ma Lisy!!! cieszmy się i radujmy!
      hahahahaah
      rozdział jak zawsze
      boski
      cudny
      świetny
      śliczny
      piękny
      fantastyczny
      fenomenalny!
      Ja chce nexta!!!!!!!!
      Zapraszam do mnie...
      Kocham mocno <3

      Usuń
  4. Dzisiaj krótko, muszę podokańczać szablony :/
    Jednak zanim przejdę do rozdziału, to nawiąże do poprzedniego posta, bo jednak wypadałoby go jakoś skentować. Słonko piękna miniaturka, bardzo ci za nią dziękuję :*
    Teraz do rozdziału.
    Nadal nie wiem czym jest to " tym" z poprzedniego rozdziału, nadal zżera mnie ciekawość, jednak już wiem, że to coś było w banku, jednal dochodzi co wymyśliła babcia. Czyżby chciała zesfatać Lu i Fede?
    Narezczie powiedziano pa Lisie :D Mam nadzieję, że już nigdy nie wróci...
    Do nexta
    Kc <3
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na nexta. Czym prędzej tym mniej będę umierać z ciekawości.
    A tak btw. to sprawdzaj tekst, bo dwa razy zamiast Ludmiła pojawiło się Hermiona.
    Ale rozdział i ogólnie całe opowiadanie to jedno, wielkie CUDO ! ♥

    Mechi ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. To było ekstra 3> Nie mogę się doczekać następnego rozdziału 3>

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Ale weś w nextcie daj co jest TYM!!!
      zrzera mnie ciekawość... a tu nie ma wyjaśnienia....
      Ok narka
      Besos!

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń