niedziela, 22 lutego 2015

Miniaturka na zamówienie.
Wykonana dla Klaudii Mnatsakanyan z bloga http://historie-fedemila.blogspot.com/2015/02/epilog.html
Miniaturka na podstawie filmu o tym samym tytule :D



Narzeczony mimo woli...




-Jak to nie mogę zostać w tym kraju!/ Ludmiła zamrugała i wykrzyknęła gwałtownie, patrząc na swoją adwokatkę z mordem w oczach.
-Pani Ferro, doskonale zna pani Warunki na jakich można uzyskać wizę na pobyt we Włoszech. Pani dokument traci ważność za tydzień. A Pani wyskoki... /odchrząkała znaczoną a ja spuściłam wzrok. przecież to była tylko kilku dniowa wycieczka do BA.
-Głup urząd, głupie zasady!
-Aby wiza została przedłużona musi Pani wyjść za maż za Mężczyznę posiadającego Włoskie obywatelstwo. Inaczej zostanie Pani deportowana a obywatelstwo będzie Pani mogła odzyskać za jakieś 2 do 5 lat.
-Chce mi Pani powiedzieć, że albo chajtnę się z jakimś Włoskim macho albo nie będę mogła zarządzać firmą?/Potaknęła, trzymajcie mnie. Ja muszę wyjść, ta firma jest dla mnie wszystkim. Firma to jedyne co trzyma mnie przy życiu, praca pozwala mi zapomnieć. Ja nie mogę tego stracić!
Muszę znaleźć sobie męża...
Ale mam tylko kilka dni
Jednak jestem Ferro i mam pewien plan!


*

Federico Pasquarelli nienawidził swojej pracy. Choć nie do końca tak lubił swoją pracę. Naprawdę. Kochał liczyć, oprowadzać. Jedyną wadą tego zajęcia była jego była dziewczyna a teraz szefowa.
Gdy wyjechał do Włoch myślał, iż o niej zapomni znalazł dobra ofertę pracy. Po tygodniu jednak zauważył ją.
-Pasquarelli!/Jęknął w duchu, słysząc kolejne nawoływanie swojej miłości która teraz go nienawidziła.
-Wzywałaś mnie?/Spytał stając w drzwiach i posyłając jej zmęczone i sfrustrowane spojrzenie. Widząc to posłała mi całuska.
-Och kochanie nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi a ty naprawdę nie masz czym szastać. Przynieś mi kawę.
-Oczywiście Szefowo przecież po to tu pracuję./Wysyczał.
-Nie narzekaj słońce, idź już. Pamiętaj dodaj śmietanki.



*

Ludmiła była pogrążona w myślach, nie zareagowała nawet jak Włoch przyniósł jej zbawczy płyn tylko natychmiast upiła łyk. Federico nie był taki zły kiedyś go kochałam, może nawet coś do niego czuję? Nie mogę na niego narzekać, jest moją jedyną nadzieja. Miał charakterek. I posiadał obywatelstwo.
-Pani Ferro Panowie z urzędu chcą z Panią porozmawiać./Z rozmyślań wybudził mnie głos sekretarki. O Fede nadal tu jest...idealnie.
-Poproś ich do środka./Wydałam polecenie po czym wstałam i z pokerową miną patrzyłam przed siebie. Przywitałam się po czym gestem dłoni wskazałam aby usiedli.
-Pani Ferro, deportacja nastąpi w przyszłym tygodniu, więc chcielibyśmy ustalić parę szczegółów... chyba, że.
-Drodzy panowie po co się tak śpieszyć. Czemu w przyszłym tygodniu?.W myślach odmówiłam już litanię przekleństw. Chwila chwila... poczułam jak na mojej twarzy pojawia się szatański uśmiech.
-Drodzy Panowie właściwie chciałam, przedstawić wam mojego narzeczonego, Federico Pasquarelli.

*

-Kochanie chodź do nas./Jakie kochanie? Podszedłem bliżej a Ludmiła chwyciła moją dłoń.
-Witamy Panie Pasquarelli. Musimy Pana przeprosić, gdy Panna Ferro powiedziała nam o zaręczynach z  panem nie uwierzyliśmy. Jak to możliwe, że w tak szybkim czasie znalazła narzeczonego./ ŻE CO ŻE JAK?
Federico zamarł. Co do cholery się dzieje? Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, a ja ścisnęłam go ostrzegawczo.
-Nasz romans nie mógł wyjść na jaw jakby to wyglądało? Bylibyśmy na pierwszych stronach gazet. Tak naprawdę spotykamy się już od ponad roku. Fede właśnie dziś poprosił mnie o rękę, chciał sformalizować nasz związek. W ten weekend mamy spotkać się z jego rodzicami.

20 minut później urzędnicy opuścili pomieszczenie a Federico wybuchł.
-Co to miało być!?
-Kochanie nie tak ostro. Chodzi o szybki ślub i rozwód tyle./Wytłumaczyłam
-Może dla ciebie ślub to nic takiego.../Zaczął.
-Nie wierz ile to dla mnie znaczy ale na razie na pierwszym miejscu stawiam firmę./Warknęłam.
-To czemu to robisz?
-Nie twoja sprawa ale jeśli mi pomożesz to dostaniesz awans i osobne biuro. Co ty na to?
-Zgoda/Wiedziałam, że odkąd pracował w korporacji, nie awansował. Robiłam to specjalnie, dostawał najgorsze zadania.
-Powiedz dlaczego?
-Wiza./Odpowiedziałam tylko. A on skierował się w stronę drzwi.
-A Kochanie jutro odwiedzamy moich rodziców./ Rozkazał po czym opuścił pokój.


*
-E Pasquarelli jesteś pewny, że to BA?
-Tak Ludmiło, jestem w 100% pewny. /Wzięłam głęboki wdech czując morska bryzę i tak świeże powietrze którego we Włoszech brakowało. Szłam przed siebie gdy coś mi przeszkodziło
-Pasquarelli czemu ten psies tak się na mnie gapi i co twoja rodzina robi w BA?
-To zapewne miłość od pierwszego wejrzenia, przeprowadzili się tu aby pomóc babci i zostali./Wyjaśnił.
-Psik./Pisnęłam w stronę zwierzęcia próbując je odgonić.
-Och, po prostu go wymiń. /Ludmiła niczym ninja wyminęła zwierze i ruszyła szybkim tempem (na tyle ile pozwalały różowe szpilki), po czym obejrzała się za siebie.
-Zaczekaj na mnie!/Wykrzyknęła gdy wchodziłem do domu.


*

-Mamo, Tato pragnę byście poznali moją narzeczoną. Oto Ludmiła./Ludmiła przywołała na twarz delikatny uśmiech był taki naturalny...Wyciągnęła dłoń w stronę mojej matki i ojca. Na jej twarzy pojawił się szok gdy oboje ją przytulili.
Rozejrzałem się po pokoju widząc szczere uśmiech rodziców poczułem ukłucie w sercu. Nie mogę... ale dałem słowo. Spojrzałem na swoją 'narzeczoną', grymas przypominający uśmiech nie wyglądał nienaturalnie wręcz przeciwnie, jednak ze szczerym uśmiechem nie miał ani joty wspólnego. Szybko podszedłem do niej i objąłem ramieniem w pasie.
-Fede masz takie szczęście Ludmiła naprawdę cie kocha widzę to w jej oczach!/Widziałem wahanie na twarzy blondynki.
-Teraz nadciąga najgorsze./Szepnąłem jej na ucho, chcąc to zatuszować cmoknąłem ją w skroń. Widziałem jak zadrżała pod dotykiem moich ust...nigdy tak się nie zachowywała, znaczy od czasu naszego zerwania.
-W tym czasie do pokoju weszła elegancko ubrana kobieta.
-Czy to przyszła żona mojego Misia-pysia? /Zapytała z uśmiechem. Jęknąłem na głos miała tego nie mówić!
-Nazywam się Ludmiła Ferro./Oznajmiła po czym wyciągnęła rękę w stronę Kobiety, ta jednak odtrąciła ją po czym chwyciła w swoje objęcia i wyściskała.
-Nie ma potrzeby na takie formalności kochana.
 -Będę Cię nazywać klopsikiem co ty na to?/Nie panowałem na tym mój śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu, a Ludmiła zrobiła się cała czerwona na twarzy.


*

-Dobra Pasquarelli postawmy sprawę jasno ja po lewej ty po prawej. Nie przekraczaj granicy. Rozumiemy się!?/Fede uśmiechnął się wrednie.
-Mówisz żebyśmy coś postawili Ludmiła ty zboczuszku./Jak on śmie! Wykrzykiwałam w myślach.
-No moja przyszła żonko pozwól mi dotknąć twojego ciałka./Rzekł po czym zaczął zbliżać się w moim kierunku.
-Nie! Idę po prysznic, a ty rozpakuj swoje rzeczy./Rozkazała.
-Może ci potowarzyszyć?
-Wal się!/Wykrzyknęła.
*

Ludmiła wróciła do pokoju ubrana w niebieska piżamę w niedźwiadki. Uśmiechnąłem się na jej widok była taka słodka.

-Czemu się tak na mnie patrzysz?/Zapytała kobieta.
-Bo jesteś piękna./Pomyślałem.
-Chyba mam prawo podziwiać twoje ciałko?/Szepnął zmysłowym głosem.
-Ty prawie nic o mnie nie wiesz, tak samo ja o tobie a będziemy musieli odpowiedzieć na pytania urzędników.

Wiem o tobie wszystko, masz charakterek, jesteś urocza i awanturnicą. Potrafisz stawiać na swoim. Jesteś strasznie niewinna często się rumienisz. Wiem o tobie wystarczająco.

-Jaki jest twój ulubiony kolor?/Zapytałem szybko, chcąc ukryć mojej zamyślenie.

-Zielony/Wymamrotała. 
 -A twój?
-Czerwony./Odpowiedziałem 
- Ulubione miejsce?
-Praca./Odparła
-Łóżko. 
-Ulubiona potrawa?
-Słodycze kocham wszystko co słodkie./Odparła z marzycielskim uśmiechem.
-Ja kocham kuchnie mojej mamy czyli włoską./Na jego twarzy pojawił się tak piękny uśmiech jakiego nie widziała dawno.
Dowiedzieli się o sobie tyle. Wreszcie zrozumiał ile im umknęło.

*

-Szybko rób im zdjęcie, bo się obudzą!/Otworzyłam powieki słysząc głosy, rodziny Federa.
-Ludmiło, zamknij oczy i udawaj, że śpisz chcę wam zrobić zdjęcie.
-Proszę Pani./Syknęłam uwalniając się z uścisku chłopaka, szybko do nich podchodząc. Po czym wyprowadziłam z pokoju.
-Kochanie, obudź swojego narzeczonego, czeka was wiele zajęć.
-Ludmiło chciałabym coś ci dać./Oznajmiła babcia Fede.
-Tak?
-To naszyjnik, przechodzi w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenia. Jane chciała abym to ja ci go przekazała.
-Nie wiem co powiedzieć.../Nagle poczułam łzy w oczach dlatego, że ja tylko oszukuje (chyba). 
- Dziękuje./Wyszeptałam po czym poszłam budzić Mego przyszłego męża.



*

Razem z Lucią ruszyliśmy na romantyczny spacer. (Moja rodzina nas na niego wypchnęła)
-Czego pragniesz?/Zadałem pytanie Luci.
-Tego o czym marzy każda dziewczyna księcia na białym koniu. A ty? /Zapała przegryzając wargę.
-Pięknej,uczuciowej, ambitnej i współczującej kobiety./Ludmiła zastygła słysząc moje słowa.


*

On pragnął kobiety jaką ja nie byłam. Rujnowałam mu życie. Podjęłam decyzję muszę odejść, jednak muszę czegoś spróbować. Chwyciłam Federico za rękę po czym wpiłam się w jego usta całowaliśmy się długo i namiętnie. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Czy tak wygląda miłość?
Chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał z miłością? Odwróciłam się napięcie i mrucząc zapłakanym głosem powtarzałam jak mantrę 
przepraszam.
 Spakowałam się jak najszybciej. 
-Ślubu już nie będzie. Chociaż kocham go i to bardzo. Znikam...



*

-Nie!/Wykrzyknąłem gdy rodzina wytłumaczyła mi co się stało. Jak Lucia zniknęła. Natychmiast pakuje walizki i dzwonię po Taxi. Żegnam się z rodzicami i babcią. Gdy jestem w trasie szepcę.
-Ludmiło mamy sobie do wyjaśnienia kilka rzeczy.
Stoję przed drzwiami rezydencji Blondynki i wchodzę do środka. Znajduje ją w salonie stała obok regału z książkami, słońce padało na nią podkreślając jej idealność. Śpiewała pod nosem:

Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

-Pięknie...
-Co tu robisz?/Zapytała wystraszona.
-Przyjechałam za tobą./Wyjaśniłem. 
-Dlaczego odeszłaś?
-Ja nie spełniam twoich kryteriów./Odpowiedziała smutna.
-Jak nie, ja kiedyś z tobą zwariuję, Ty jesteś moim marzeniem, Kocham cię!
-Ja ciebie też. A i Fede, zostań ze mną. Wstydzę się oto zapytać ale... ożenisz się ze mną ponownie?



****************************************
Podoba się miniaturka czekam na więcej zamówień i komów.
To już koniec naszego Fioletowego serialu jak się czujecie, że został wyemitowany ostatni odcinek? 
<3




sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 12

Wszedłem na sale gdy... Zaczęła się budzić.


-Lu słyszysz mnie? Poczekaj zawołam lekarza. /Po kilku minutach do tymczasowego lokum mojej dziewczyny wszedł lekarz.
-Panno Ferro? Słyszy mnie pani?
-Tak. /Odpowiedziała dzięki Bogu nic jej nie jest.
-Jak pani ma na imię?
-Ludmiła./Odpowiedziała pewnie
-A który dzisiaj jest?
-Yyyy...
-A kim jest dla Panienki ten Pan?
-On?
-Tak.
-Nie wiem ale... O Mamusiu jakie ciacho!/Nie powiem, że nie schlebiało mi to, jednak moja dziewczyna nic nie pamięta.
-Tego się obawiałem. Panie Pasquarelli porozmawiajmy na zewnątrz./Powiedział chwilę później staliśmy za drzwiami sali mojej gwiazdki.
-Kiedy odzyska pamięć? /Zadałem pytanie które mnie nurtowało.
-To może być kwestia dni, miesięcy a nawet lat. Musi pan przedstawić jej wcześniejsze życie.
-Mogę już ją zabrać? /Zapytałem cicho.
-Tak./Odpowiedział po czym odkręcił i ruszy przed siebie. Trudno było powstrzymać łzy jednak musiałem być silny dla niej. Wszedłem do jej sali po czym rzekłem.
-Hej, jedziemy do domku.
-Ale ja ciebie nie znam.
-Jestem Fede, twój chłopak..
-Naprawdę mam takiego przystojnego chłopaka? /O Bosz, uważa, że jestem przystojny.
-Tak. A pamiętasz gdzie chodzisz do szkoły?
Nie odpowiedziała tylko pokręciła przecząco głową.
-Wstawaj musimy ruszać. Dasz i komórkę? /Blondynka spojrzała na mnie podejrzliwie, jednak podała mi urządzenie.
-Nie martw się nie ukradnę./Mruknąłem trochę rozśmieszony i rozczarowany.
-Pani Ferro?
-Tak. Z kim mam przyjemność?
-Tu Federico Pasquarelli.
-Fede. Czemu dzwonisz z komórki Ludmiły? Czemu ona sama nie może wykonać do mnie telefonu, jest taka leniwa? Miała być w domu pół godziny temu! Wie, że wyjeżdżam!
-Ona miała wypadek. Musi Pani się nią zająć.
-Nie mogę mam rejs. Kto spowodował wypadek?
-Violetta Casti...
-Świetnie, niech więc się nią zajmie.
-Ale...
-Żegnam, niech zadzwoni gdy poczuje się lepiej.
-Jesteś Federico? Tak? To co możemy już ruszać?/Zwołała Lud.
-Jasne./Odpowiadam po czym chwytam moja nic nie pamiętającą dziewczynę w pasie i ruszamy w stronę czarnego BMW.\


*********************************************************************************
Jestem!!!!
Komentujcie, jak wam się podoba ja lecę pisać nexcika 
CIAO!!! <3


wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 11



-Musimy wrócić do szpitala.
-Czemu źle się czujesz?
-Nie ja widzę.../Zaczęłam.
-Ludmiła! /Wykrzyknął mój chłopak.
-Fede?
-Tak, nic ci nie jest? /Zapytał po czym porwał mnie w ramiona.
-Wszystko w porządku. Nie uwierzysz co się stało.
-Co skarbie?
-Violetta zepchnęła mnie ze schodów!
-Co tu mówisz. Ludmiła to na pewno nie tak.../Zaczął ją tłumaczyć
-Bronisz jej! Jak możesz! Ludmiła odchodzi!/Wykrzyknęłam, odwróciłam i ruszyłam w stronę drzwi. Później pamiętam tylko ciemność.

* Federico*


-Co się z nią dzieje?
-Ludmiła czekaj. Ludmiła!/ Szybko podbiegłem w jej stronę co jej może być. Musze ją ocucić szybko.
-Violetta otwórz okno! Herman dzwoń na pogotowie.
-Ludmiła! Wstawaj nie zostawiaj mnie słyszysz. Przepraszam.../Musiałem, uderzyłem ją ale to było konieczne. Nadal nie wstawała. Boże szybciej...
Usłyszałem odgłos sygnalizujący przyjazd karetki. Panowie wzięli ją na nosze i wpakowali wewnątrz auta.
-Mogę z Panami jechać?/Zapytałem.
-Ma pan własne auto?
-Tak./Odpowiedziałem.
-Musi pan przyjechać na własną rękę.
-Gdzie jest ten szpital?
-Szpital na ulicy Napoleońskiej.
-Dobrze./Obserwowałem jak zamykają drzwi, a potem ambulans znikł za zakrętem.
-Fede ja nie chciałam./Powiedziała skruszona Violetta.
-Nie teraz Violu muszę z nią być. Herman mogę pożyczyć auto?
-Jasne, jedź i powiedz co się z nią dzieje.
-Ok. /Krzyknąłem na odchodnym gdy ruszałem samochodem. Jadąc czarnym BMW taty mojej kuzynki, pomyślałem, że muszę poinformować mamę blondynki. Jednak najpierw dowiem się co z Lu. Kiedy wreszcie byłem na miejscu zacząłem.
-Dzień Dobry właśnie przywieziona została tutaj Ludmiła Ferro.
-Tak. Jest Pan kimś z rodziny?/Zapytała podejrzliwie.
-Jestem jej narzeczonym./Odpowiedziałem niepewnie.
-2 piętro sala 12./Poinformowała.
-Dziękuje./Pobiegłem po schodach ponieważ winda była zajęta stałem przed salą 12 drzwi były przeszklone,więc doskonale widziałem moja księżniczkę podpiętą do rożnych kabelków.
Wszedłem na sale gdy...

******************************************************
Przepraszam, że nie wstawiałam bardzo długo i nie komentowałam waszych logów ale zepsuł mi się laptop.
Po za tym mam problemy rodzinne no ale cóż....
Dość o tym komentujcie. Będę teraz wstawiać regularnie.

6komów od różnych osób= Nowy rozdział/ Miniaturka





poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 10


Federico



Lecę już 5 godzin za chwilę będę lądować. Musiałem przyjechać ta niewiedza zabiła by mnie, muszę wiedzieć co dzieje się z moją księżniczką próbowałem się do niej dodzwonić ale nie odbiera. Może pomyśleć, że jestem nadopiekuńczy, nachalny itp. Jednak nie obchodzi mnie to.
Proszę o zapięcie pasów zaraz będziemy lądować./ Głos pracownika pokładu wybudził mnie z zamyślenia. Wykonałem polecenie. Zaraz byłem na lotnisku i odbierałem bagaż. A chwilę później siedziałem w taksówce która wiozła mnie na teren willi Castillo.


 Ludmiła

Tak tak tak! Kto tu rządzi Ludmiła. Odzyskałam zdjęcie. Ale są i złe wieści Herman i Violetta zmusili mnie do udania się do szpitala okazało się, że mam lekki wstrząs mózgu i trochę siniaków. Nic poważnego, mówiłam! A teraz muszę jechać z nimi do ich domu! Za co.
-Daleko jeszcze?
-Troszkę./Odparła Vilu
-OMG.../szepnęłam pod nosem
-Coś mówiłaś./Zapytała uprzejmie
-Nie.
-Ludmiło nie jest ci słabo czy niedobrze?/Teraz Herman
-Odwiedźcie mnie do domu.
-Musisz odpocząć./Wtrącił się ojciec Violki.
-To samo mogę zrobić w domu!
-Lekarz kazał ci leżeć. Zadzwonimy do twoich rodziców jak już dojedziemy/Wyjaśnił Herman.
-Mama. Mam tylko mamę./Taa nie chcesz wydawać na paliwo sknero.
-Widzisz jesteśmy już na miejscu.
Jaka rudera pomyślałam
-Pięknie./Powiedziałam z lekko wyczuwalnym sarkazmem.
-Viola, proszę otwórz drzwi. Ludmiło ja wezmę cię na ręce.
-Nie jestem kaleką!/Zaprotestowałam. Jednak już po chwili unosiłam się w powietrzu, a w między czasie wysłałam SMS-a do mamy.
Jestem u koleżanki.
Przyjedz po mnie, a jeśli jesteś zajęta to wrócę sama.
Za jakieś 2 godziny.
Ludmiła
P.S. Tu masz adres.
Wiśniowa 43/5a

Chwilę później byłam w środku gustownie urządzonego salonu, chociaż małego. Mój dom jest okazalszy. Wzrok padł mi na jakąś postać do złudzenia przypominała mojego chłopaka. Te włosy, grzywka, kolor, postura i zapach. Chyba jednak ten upadek mi zaszkodził.
-He-Herman?
-Tak?
-Musimy wrócić do szpitala.


***************************************************

Hej, Kochani mam do was prośbę.
Składajcie zamówienia na miniaturki, i dawajcie adresy swoich blogów w zakładce (spam, zaproś do siebie) tak będzie mi łatwiej szukać waszych blogów. Komentujcie do nexcika <3




sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 9




*Ludmiła*


-Ludmiła co się dzieje! Ludmiła?
-Nagle byłam na wysokości a znalazłam się tu czyli nigdzie, na dole. W miejscu gdzie nigdy nie powinnam się znaleźć.
-Ludmiła nic ci nie jest?!/Wrzasnął sprawca całego zamieszania, zgadnijcie kto? Tak, Violetta.
-Czuje się fantastycznie./Próbowałam wstać po czym upadłam znowu.
-Czyjeś ręce pociągnęły mnie do pionu.
-Ludmiła musimy jechać do szpitala./ Powiedział Marotti.
-Nie ja muszę do fryzjera jeśli mama zobaczy mnie w takim stanie to mnie wydziedziczy!
-Nie kłóć się ze mną.
-Violu!/ Ojciec naszej gwiazdki, czas zacząć przedstawienie
-Tato!? Co tu robisz?
-Przyleciałem po Ciebie.
-Chwila, chwila wiesz Herman w ogóle co się stało?
-Nie. Ludmiło o co chodzi?
-Twoja córcia zrzuciła mnie ze schodów!
-Jak to?
-To był wypadek./Tłumaczyła się Violetta.
-Ludmiło posłuchaj zaraz wezwę lekarza niech cię zbada. Nie chcieliśmy aby coś ci się stało. /No ta jasne ty nie ale twoja córcia.
-Ja muszę do fryzjera
-Nie wygłupiaj się...
-Chwila...Ty! /Podchodzę do jakiegoś faceta który robi mi zdjęcie.

Jestem nie uczesana! Oddawaj komórkę./ Uciekł.
-Zaraz zadzwonię do Fede, chwila gdzie mój telefon?!
Wszyscy pasażerowie udający się na lot do Buenos Aires proszeni są o wstawienie się do bramki numer 3 w przeciągu 15 minut. -Świetnie już nie zadzwonię.
-Halo czy ktoś wie gdzie moja torebka, bagaże i komórka?
-Tak Naty je ma./Wtrąciła się nasza upadła gwiazdunia.
-Violetta ty się już lepiej nie odzywaj.
-Ludmiła!/Wykrzyknął wzburzony Herman

-Ja tego tak nie zostawię! Naty!

*Federico*



Co mogło stać się moje księżniczce. Może złamała paznokieć...ale nie niekrzyczana by tak i ten głuchy odgłos. Zadzwonię do niej.
Wybrany abonent jest poza zasięgiem sieci...
Nie, nie wytrzymam jadę tam! Szybko kontakty.

-Halo Olga przyszykuj pokój dla mnie przyjeżdżam do was./
Jeszcze tylko szybki liścik do mamy.

Mamo jadę do Hermana i Violi.
Wrócę za dwa dni.
Kocham Fede.


***************
Dziękuje, ze tak komentowaliście 9 rozdział postanowiłam wstawić dzisiaj. Pozdrawiam <3

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 8


Perspektywa Ludmiły


-Nie mogę uwierzyć, że już wracamy! /Wykrzyknął Maxi.
-Ja też nie dopowiedziałam.
-A to wszystko wina Twoja i reszty dziewczyn.
-Co wszystko się kiedyś kończy ty rapowcu! /Jak on mnie wkurza!
-Przez Y-mix nasza banda się nie rozwija! / O teraz Verdas. Najlepiej będzie się wyłączyć z ich bezsensownej rozmowy i zając się swoim blaskiem.
-Natalia zrobisz mi Make-up?
-Nie chce mi się Ludmi.
-No dawaj szybko, nie mogę czekać!
-No dobra. /Odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
-I prawidłowo. Natalia boję się spotkania z mamą. Jak wiesz nie przepadamy za sobą i mieszkamy na oddzielnych piętrach w domu.
-Lu nie może być tak źle. /Odpowiedziała wahając się.
-Oddzielne piętra, skończy już rozmawiać. Do roboty czas to pieniądz.



Perspektywa Camili


-Fraaaan!!! /Wrzasnęłam
-Cześć.
-Szczera rozmowa?
-Tak.
-Co robisz każdego dnia z Diego? /Zadałam natychmiastowe pytanie.
-Nic i...
-Nic „i” wiesz, że Diego i Marco to przyjaciele./Wytłumaczyłam.
-Rozumiem! Ale wiesz, że Diego się zmienił. Nie wiesz, o czym mówię? Jak bardzo jest rozsądny. I wiesz co uraziłaś mnie!/Wielka Furia Fran, moduł aktywny.
-Ale On i twój chłopak są przyjaciółmi.
-O czym ty mówisz dajesz mi do zrozumienia, że niby zdradzam Marco. To trochę zabawne ponieważ Diego i ja.../O nie wszedł tu Marco.
-Fran.../Powiedziałam po czym wykonałam ruch głowa.
-Co tam, kochanie?
-Nic Marco...skarbie.
-Cami mówiłaś coś? /Teraz zwraca się do mnie.
-Nie pa.


Perspektywa Lu


-Halo Fede?
-Słucham słońce?
-Zaraz lecę do BA.
-Szczęśliwej podróży.
-Dzięki skarbie.
-Co u Ciebie?
-Aaaaa!!!!
-Ludmiła co się dzieje! Ludmiła?


*********************************
Postanowiłam nie zawieszać. Czekam na wasze opinie :)

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 7


Perspektywa Ludmiły

Wywiad trwa już kilkanaście minut i w ten czas prowadząca wywnioskowała, że jesteśmy czarujący. Really czarujący nie mogła wymyślić czegoś lepszego. Ooo robi się ciekawie chce wiedzieć o co chodzi w rozmowie naszej Leonetty.
-Po prostu jesteśmy wszyscy bardzo zmęczeni trasą.../O następna „kreatywna”
-Na szczęście jesteście zgraną ekipą i trzymacie się razem.
-Tak trzymamy się jak super glue./dodałam złośliwie.
-Może coś zaśpiewacie?
-Wiem Ven y canta./podsunęłam.

    Enciende tu equipo
    Sube el volumen
    Para entender el mundo

    Abre tu puerta
    Grita en tu muro
    Para encontrar el rumbo

    Deja que pase
    Llora si quieres
    Quita el dolor profundo

    Ríe por nada
    Cuenta conmigo
    Dejale a tu corazon
    muestrar tu destino
    Ven y canta
    Dame tu mano...

    -Bardzo ładnie zaśpiewaliście. Dziękuje za wywiad a w szczególności tobie Ludmiła za wspaniałą atmosferę, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
    -Ja również dziękuje. Europa jest naprawę piękna./Moja mama musi to zobaczyć.

Perspektywa Leona


-Leon, Violetta mogę was prosić na słówko?
-Tak o co chodzi Marotti?/Zapytałem
-Twoje zachowanie było nie profesjonalne, a my w YM potrzebujemy tylko profesjonalistów. W czasie trasy najważniejsza jest nasza firma a, nie twój zespół. dla mnie nie jest on szczególnie ważny.
-Musze pomyśleć przepraszam./I odszedłem nie oglądając się za siebie. Po chwili stała obok mnie Viola natychmiast pytając:
-Co ci się stało?
-Nie podoba mi się to co powiedział Marotti.
-Zrozum, Leon. To jego praca. I ma racje.
-Dziękuje za to, że jesteś ze mną i mnie wspierasz. /Wycedziłem przez z zęby z wyczuwalnym sarkazmem.
-Nie wiem dlaczego to robisz nie rozumiem cię.
-Zrozum jestem zły przez naszą rozmowę na antenie i rozczarowany tym, że muszę znów wybierać. Wszystko dla You Mix'u dla kapeli.


*************************
Hej, zastanawiam się nad zawieszeniem bloga. Proszę zostawcie ślad po sobie. Zwykłe serduszko. To wiele dla mnie znaczy.

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 6





Perspektywa Ludmiły




To już dziś. Wywiad, może Fede mnie zobaczy. Marotti mówi, że możemy zwiedzić studio zobaczymy co ciekawego kryje. A to wszystko przez Violę. Musze pokazać ją w złym świetle by wszystkie osoby zauważyła jaka jest zła, Mama musi być w końcu ze mnie dumna.
-Violetta nie sadzisz, ze takie rzeczy powinniśmy ustalać wspólnie./zaczęłam swoją grę.
-Chciałam aby było jak najlepiej...
-Nie obchodzi mnie co chciałaś! Wiele z nas miało inne plany a ty jak zwykle to zniszczyłaś.
-Nie..
-Violetta, Ludmiła tym razem ma racje. /Powiedział Leon.
-Czemu tak mówisz? /Zaczęła smutno. Biedactwo.
-Miałem mieć teraz koncert z chłopakami. Panowaliśmy go od miesięcy.
-Ale.../Nie dokończyła wyszedł. A ona wybiegła za nim.
Czas na zwiedzanie. Chwila słyszę jakieś głosy. One dobiegają z jakiś słuchawek, czy to Leon i Vilu. Innym tez spodoba się ich rozmowa.

Perspektywa Vilu ( w tym samym czasie)

O co mu chodzi, powinien się cieszyć, rozwija się. Na zespól ma jeszcze czas.

-Leon, zaczekaj! Leon! wybacz mi.
-Za nim podejmiesz decyzję mogłabyś przedyskutować to z innymi!
Leon! Zaczekaj...Myślałam, że wszystko będzie się działo w nocy. Mógłbyś mnie posłuchać?!
-Dobra rozumiem wywiad-popołudnie, festiwal-wieczór.
-Tak mi się wydawało. Leon posłuchaj mnie!
-Nie, to ty mnie posłuchaj! Nie rozumiesz, nie możemy poświęcić ani chwili na zespół!
-Wiem, że zespół jest dla ciebie ważny, ale nie rozumiem, co się z tobą dzieje!
-Rozumiem, trasa i tak dalej. Ale chciałbym, żebyś zaczęła się ze mną konsultować i wspierała w trudnych chwilach.
-Nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć? Zrywasz ze mną?
-Nie, nie chcę z tobą zrywać. Nigdy tego nie powiedziałem.
-Zatem wytłumacz mi to.
-Kocham trasę, mam przyjaciół którym spełniają się marzenia. Ale mam wrażenie, że nie spełniam swoich.
-Leon...to czego chcesz?
-Tego o czym mówię. Kapeli. Nie podróżować, już porzuciłem motocross. Jeżeli mam wybierać Y-Mix czy zespół. Wiedz, że wybiorę to drugie.
-Leon.../Nagle przerywa nam jego telefon.
-Odbierz./podpowiadam.
-Co się dzieje Marotti?
-Witaj, wróże, iż wszystko co powiedziałeś pojawi się na antenie.
-Co?!
-Słychać was w telewizji?
-O nie, Leon! /Zaczynam.
-Idziemy.
-Tak



***************************
Hej już niedługo i niespodzianka mam nadzieje, ze wam się spodoba :)