Miniaturka I że cię nie opuszczę... cz. II (+18)
Narracja Bezosobowa
Po wielu wyciskających łzy przemowach Federico i Ludmiła bujali się spokojni w rytm muzyki.
-Uwierzysz, że jestem twoją żoną?/ Powiedziała ze śmiechem Ludmiła.
-Jesteś moja./Wyszeptał Federico
-Na zawsze.
-Na zawsze.
Kilka godzin później (Ludmiła)
Dobrze wstawieni już goście stanęli na chwiejących się nogach z kieliszkami wypełnionymi wysoko procentowymi napojami wyśpiewując.
-Ona temu winna, ona temu winna, poocałować go powinna!
No cóż miałam zrobić podeszłam do Federa i cmoknęłam. On oczywiście chciał zaprotestować tak krótkiemu pocałunkowi, jednak to ja żądze.
-On jest temu winien, n jest temu winien poooocałowac ją powinien!
Zmierza ku mnie wiemy jak to się skończy. Jednak postąpił inaczej on...pocałował mnie czule.
-Usiądźmy./szepnęłam w jego stronę.
-ONI TEMU WINI, ONI TEMU WINNI POCAŁOWAĆ SIĘ POWINNI!!!
-Znowu! /Wykrzyknęłam.
Pociągnęłam Federa w pasie i wpiłam w jego usta.
-Zapraszamy na tort./Poinformował Wodzirej.
-Jaki ogromny./Wyszeptałam w stronę Federico gdy oderwałam się od jego ust.
Narracja Bezosobowa
Państwo Pasquarelli podeszli do tortu trzymając w rękach noże, najpierw Ludmiła uroiła kawałek jasnej strony tortu i podała go Pryscylli. Przyszła kolej na pana młodego który podał swojej mamie taki sam kawałek tylko, że z ciemnej strony. Resztą tortu zajęli się kelnerzy. Wszyscy zasiedli na swoich miejscach delektując się niebiańskim smakiem tortu gdy wstał Leon, a następnie rzekł.
-Jako świadek Pana Młodego postanowiłem coś powiedzieć. Ja i Federico znamy się już bardzo długo... kiedyś robiliśmy bardzo głupie rzeczy. Nie będę wspominał jakie bo nie chcę zawstydzić cię u rodziny żony. Więc w skrócie życzę wam abyście wytrzymali ze sobą przez wieczność co będzie trudne znając wsze charakterki. Życzę wam duże miłości i zero problemów...
-Verdas kończ już teraz czas na mnie!/ Niewytrzymała Francesca.
-Jako druhna i jedna z najlepszych przyjaciółek Panny Młodej, życzę jej mnóstwa radości, pieniędzy, zero obowiązków i miłości. Wiecie chcę już być ciocią!
Perspektywa Ludmiły
-Kochanie gdzie my jedziemy?
-To niespodzianka.
-Ale z jakiej okazji? /Zapytałam marszcząc czoło.
-Noc poślubna kotku.
-N-noc...poślubna/Wyjąkałam po czym zaczerwieniłam się jak piwona.
-Więc idziemy?/Zapytał szczerząc się.
-Jasne chcę zobaczyć co przygotowałeś.
-Lecimy samolotem?/Zapytałam
-O tak.
Zaledwie kila godzin później samolot wylądował w innym państwie.
-Kochanie zamknij oczy.
-Ale dlaczego?
-Zamknij dla mnie.
-No dobrze.
Idziemu już jakiś czas. Strasz nie bolą mnie nogi, po co zakładała m te szpilki?!
-Daleko jeszcze?
-Nie jesteśmy na miejscu.
-Fede przecież jesteśmy w.../Wyszeptałam nie mogąc dokończyć zdania.
-Tak jesteśmy we Włoszech a dokładnie w Weronie.
-Skąd wiedziałeś, ze chciałam tu przyjechać?
-Słucham cię skarbie.
-Kocham Cię!/Wykrzyknęłam.
-Ja ciebie też. Chodźmy robi się zimno.
-A gdzie idziemy?
-Kolejna niespodzianka.
-Proszę powiedz...
-Nie proś tylko chodź.
-Ale tak bolą mnie nogi...
Nie wypowiedziałam już ani sylaby ponieważ Feduś wziął mnie na ręce i popędził kierunku super drogiego hotelu. W recepcji natychmiast otrzymaliśmy kluczyk do recepcji. Wsiedliśmy do windy po czym wcisnęłam guzik numer 10. Pokój numer 280. Mój Mąż wniósł mnie przez próg i zamknął drzwi kopniakiem, postawił mnie na podłodze a ja nie wytrzymałam...to wszystko przez pożądanie.
Tu zaczyna się scena +18 jeśli nie jesteś pełnoletni nie czytaj (Chyba, że na własną odpowiedzialność. :D)
Po prostu rzuciłam się na niego.
Chciałam jak najlepiej zapamiętać tę noc, oddawałam mu się z entuzjazmem, całowałam go i pieściłam najczulej jak potrafiłam. Gdy oboje byliśmy już nadzy, zaczęła się prawdziwa zabawa. Kiedy namiętnie mnie całował, jego dłonie błądziły po moich udach, brzuchu i piersiach. Moja ręka jeździła zaś po nagich plecach bruneta a drugą chwyciłam jego ułożone włosy niszcząc ich układ. Po chwili chwycił mnie w tali i pociągnął w górę bezceremonialnie wchodząc we mnie. Nie panowałam nad sobą krzyknęłam z bólu. Mój mąż właśnie mnie rozdziewiczył, podobno zawsze odczuwa się ból. Nie ruszał się w ogóle a gdy kiwnęłam głową poruszał się coraz szybciej. Odnaleźliśmy wspólny rytm. Szczytowaliśmy w tym samym czasie, głośno krzycząc swoje imiona, dysząc i jęcząc. Nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Następnego dnia rano, Perspektywa Federico
Kiedy się obudziłem nie było przy mnie Lusi. Musze jej poszukać, nie zajęło mi to długo bo zważyłem otwarte drzwi balkonowe.
-Ślicznie tu. /Wyszeptała wpatrując się jak zaczarowana w panoramę miasta.
-Masz racje. Nie zimno ci?
-Nie jest idealnie./ Odpowiedziała
-Kocham cię. Pamiętasz gdy na ślubie powiedziałaś mi, że mnie nie opuścisz trzymam cię za słowo./Wymruczałem jej do ucha.
-Ja ciebie też. Nie uwolnisz się ode mnie.
-Fede.../Powiedziała przegryzając wargę.
-Tak? /Spytałem unosząc lewą brew.
-Możemy powtórzyć wczorajszą noc?
Nie odpowiedziałem tylko poprowadziłem ja w stronę sypialni.
I tak rozpoczęliśmy wspólne życie nie jako Ludmiła i Federico. Tylko jako całość państwo Pasquarelli. Od naszego ślubu minęło już 2 miesiące, a cztery dni temu dowiedziałem się, że będę ojcem. Jeśli chcecie rady to ją dostaniecie. Nigdy nie przepuście szansy na miłość bo to może być PRZEŁOM w waszym życiu czyniąc je lepszym.
*************************************************
Bardzo was przepraszam, że miniaturki nie było wczoraj. Liczę na chociaż 5 komów od różnych osób (Moniczka) :D
Pozdrawiam czytelników mych wypocin.