Walcząc o
Miłość: 7
-
Dziękuję ci – usłyszała barytonowy głos. Nie wierzyła własnym
uszom. Federico Pasquarelli dziękował! Zszokowana otworzyła oczy
zastanawiając się, czy jej wróg nie zwariował.
Pasquarelli
prychnął pogardliwie.
-
Co „co”, Ferro? Nie masz w słowniku takiego wyrazu jak
„dziękuję”? Chyba nie muszę tłumaczyć co ono znaczy –
warknął spoglądając złośliwie na blondynkę. Dziwnie się czuł,
kiedy tak na nią patrzył – nie odczuwał do niej nienawiści
takiej, jak kiedyś. Jednak ciągle sprawiało mu radość
denerwowanie jej. Wyglądała wtedy uroczo...
-
Chodziło o to, za co mi dziękujesz – odburknęła cicho, lecz
mężczyzna to usłyszał i uśmiechnął się triumfalnie.
-
To chyba oczywiste – jego ton wyraźnie wskazywał, że powód
podziękowań skierowanych w stronę kobiety powinien być oczywisty.
– Za to, że doskonale zajmowałaś się moim synem. Swoją drogą,
nie sądziłem, że obdarzy cię tak wielką sympatią.
-
Nie sądziłeś? – zapytała wybita z pantałyku. – To ty
wiedziałeś...?
Pasquarelli
uderzył się w czoło, jakby o czymś zapomniał.
-
No tak, Ferro. Zapomniałem z kim mam do czynienia – teatralnie
wskazał ją niedbałym ruchem dłoni, nieświadomie odgarnął z
czoła kosmyk włosów, który mu przeszkadzał. – Jak to możliwe?
Myślałaś, że nie wiem, kogo trzymam pod własnym dachem? Ten, kto
nadał ci ten tytuł musiał być ślepy. No, chyba że to był
Andres, ale przecież, tak swoją drogą, on jest ślepy i głupi.
-
Nie obrażaj moich przyjaciół, Pasquarelli – powiedziała na tyle
głośno, na ile pozwalał jej w tym momencie głos.
-
Tak się składa, Ferro, że jesteśmy w moim domu, a jak pewnie
wiesz „wolność Tomku w swoim domku”. Nie mów, że tego nie
znasz, bo i tak ci nie uwierzę. Poza tym nawet mój syn wie, że nie
potrafisz kłamać, dlatego proszę, oszczędź mi tych nieudanych
łgarstw. Im więcej gadasz, tym gorzej dla ciebie – dodał widząc,
że chce coś powiedzieć.
-
Od kiedy tak się przejmujesz tym, co jest dobre dla mnie? –
zapytała siląc się na ironię.
Nieudolnie,
co zauważył Federico uśmiechając się do niej bezczelnie.
-
Może od czasu, w którym zacząłem ci płacić za opiekę i naukę
mojego dziecka?
-
Nikt ci tego nie każe robić – odpyskowała.
-
Oczywiście – odpowiedział siadając na krześle. – Ale jak
wiesz, to ja decyduję kto, co, gdzie i jak w tym domu. A jeśli
powiedziałem, że chcę, żebyś pracowała dla mnie - to tak
będzie.
-
Nie pracuję dla ciebie. Pracuję dla Rugg'a.
Fede
spojrzał na nią z rozbawieniem.
-
Poprawka: pracujesz dla mnie zajmując się Ruggero. To ja ci płacę,
a nie on. Poza tym nie wykorzystuj mojego dziecka do podważania
moich argumentów.
Na
chwilę w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Ludmiła, podobnie
jak Federico była pochłonięta we własnych myślach. Zastanawiała
się, jak to się stało, że nie skojarzyła małego blondynka z jej
odwiecznym wrogiem. Przecież byli jak dwie krople wody.
Z
tą różnicą, że oczy Ruggusia wyrażały miłość, zaś Malfoya
chłód i niedostępność.
-
Dlaczego mnie przyjąłeś na to stanowisko? – zapytała po chwili
ciszy.
-
Nie wiem co mną kierowało – odpowiedział nazbyt szczerze, co
zaskoczyło jego samego tak samo, jak Ludmiłę. – Kiedy
zadzwoniłaś do Babci właśnie wtedy zastanawialiśmy się nad
przyjęciem na tą posadę kogoś innego, jednak kiedy usłyszałem
twoje nazwisko od razu podjąłem ostateczną decyzje.
-
Chciałeś mnie upokorzyć, prawda? – zapytała.
-
Upokorzyć? – zapytał zaskoczony. – Ferro, to zaszczyt dla
ciebie, że przebywasz w towarzystwie mojego syna. Powinnaś oddawać
mu hołd za to, że chce mieć z tobą do czynienia.
-
Nie przesadzaj – warknęła – twój synek nie jest wcale taki
kochany, jak ci się wydaje. – Zełgała, jednak Pasquarelli uniósł
leniwie lewą brew, sprawiając że Ludmiła zrobiła się cała
czerwona ze wstydu. Rzeczywiście, nie potrafiła kłamać. Małego
traktowała jak najwspanialsze dziecko na świecie.
-
A już miałem nadzieję, że się zmieniłaś, Ferro – powiedział
rozbawiony wyciągając zza pazuchy nóż. – Ale nie. Tyle, że
wiesz... – dodał nagle znajdując się przy niej i szepcząc do
ucha – nie waż się więcej obrażać mojego dziecka, bo inaczej
cię zabiję. Możesz obrażać mnie, ale nie Ruggero, zrozumiałaś?
– przyłożył nóż do jej gardła.
-
Nigdy bym go nie obraziła – powiedziała cicho starając się, by
nie usłyszał w jej głosie paniki.
-
Ja myślę – odpowiedział Pasquarelli, po czym się odsunął
krzycząc: - Na Boga! Znalazła Babcia tą maść czy nie?!
Babcia
natychmiast weszła do kuchni z małą tubką, którą podała mojemu
pracodawcy. On chwilę spoglądał na jej zawartość, po czym podał
Ludmile.
-
Masz. Twoje zdrowie, Ferro– powiedział unosząc brwi i przy okazji
uśmiechając się złośliwie. Dziewczyna wykorzystała na raz całą
tubkę, spachniała ohydnie, ale zadziałała natychmiast: rany
zaczęły znikać, a zamiast swędzenia czuła lekkie mrowienie
przynoszące ulgę. Nie zauważyła, że Pasquarelli przygląda jej
się z lekką obawą ściskając mocno pięści tak, że aż zbielały
mu knykcie. Zamknęła oczy chcąc się zrelaksować. Czuła się tak
dobrze...
-Ferro
– wyszeptał Pasquarelli, ale kiedy Ludmiła nic mu nie
odpowiedziała podszedł do niej i lekką nią potrząsnął. –
Ferro?
To
też jednak nie podziałało, więc zrobił coś, czego nikt nigdy by
się po nim nie spodziewał – uderzył ją w twarz.
-
FERRO! – warknął, kiedy dziewczyna otworzyła przymrużone oczy.
– Wstawaj.
-
Chcę spać – odpowiedziała.
-
Nie możesz spać. Pamiętaj, że nie jesteś tutaj od spania, tylko
od zajęcia się Ruggem.
-
To jego wina, że pogryzły mnie komary. Chciał iść łowić ryby.
No to ma te ryby.
-
To nie jest jego wina, tylko twoja, idiotko! –Pasquarelli był
wściekły. Nie mógł pozwolić, by dziewczyna zasnęła. Mogłaby
to mieć niewłaściwe skutki uboczne. – Trzeba było wypsikać się
odpowiednim specyfikiem.
-
Nie mam takiego – odpowiedziała czerwieniąc się przy tym jak
piwonia. Federico poczuł, że zaraz go szlag trafi, jeśli
dziewczyna nie weźmie się w garść.
-
Chyba odznaczę ten dzień świętem narodowym – zaszydził
Pasquarelli. - Ferro nie jest taka idealna.
Chyba
zaraz umrę z wrażenia. Ostrzegam cię, Ludmiło. Jeśli w tej
chwili nie wstaniesz to wywalę cię stąd na zbity pysk i dam ci
taką opinię, że nawet na sprzątaczkę cię nie przyjmą.
-
Ależ,Federico! Wyrażaj się w stosunku do damy – zawołała
urażona Babcia.
-
Przepraszam, ma Babcia rację – odpowiedział skruszony
Pasquarelli, co sprawiło, że Ludmiła otworzyła oczy. – No
wreszcie, Ferro. A teraz wstawaj i chodź – chwycił ją za rękę
podrywając ją z kanapy i wyprowadzając z kuchni.
Ludmiła,
która jeszcze nie doszła do siebie, szła za brunetem, prowadzona
za rękę jak małe dziecko, do salonu, gdzie czekał na nich Rugguś.
Był cały zapłakany. Blondyka natychmiast zrozumiała, że powinna
była szybciej posłuchać Federico i przyjść zobaczyć, co z
chłopcem. Szybko wyrwała rękę z uścisku mężczyzny, by po
chwili znaleźć się przy blondynku i przytulić go jak
najcenniejszy skarb.
-
Spokojnie. Dlaczego płaczesz? – zapytała słodkim głosem, który
sprawił, że Federico, który stał nieopodal musiał się czegoś
przytrzymać, by nie upaść z wrażenia. Jej ton był tak
przesiąknięty dobrocią i miłością, że mężczyzna ze szczerą
przyjemnością stwierdził, że mógłby go słuchać cały czas. Po
chwili zrozumiał, co właśnie pomyślał i sprawiło to, że
spojrzał na Ludmiłę jak na kobietę. Prawdziwą kobietę.
-
Bo... ja... – zaczął Rugg chlipiąc. – Ludmiło! – rzucił
jej się na szyję tuląc najmocniej jak potrafił. – To moja
wina...
Fede patrzył
na tą sytuację z przerażeniem. Jego dziecko tuliło się do
Blondynki oskarżając siebie za to, że, z jej głupoty, stała jej
się krzywda. Nie mógł tego znieść. Serce go bolało na ten
widok, ale nie mógł nic zrobić. Nie mógł podejść do kobiety i
odebrać jej dziecka, bo sprawiłby tym blondynkowi większy ból. A
tego przecież nie chciał. Musiał czekać na dalszy rozwój
sytuacji.
-
Ruggero, co ty mówisz? – zapytała zaskoczona Ludmiła. – Kto ci
naopowiadał takich głupot?
-
Anna mówiła... że jesteś chola... przes komaly... –
wypowiedział malec płacząc jeszcze głośniej.
-
Właśnie: przez komary, a nie przez ciebie, kochanie – Ludmiła
nie cierpiała zwracać się do niego w takich sytuacjach po imieniu:
było dla niego zbyt dorosłe. – No, już, skarbeńku, nie płacz,
przecież nic mi nie jest. Zobacz. Tatuś podał mi lek i już jestem
zdrowa – chłopiec spojrzał zapłakanymi oczkami na Ludmiłę. –
Widzisz? Już w porządku. Jestem cała i zdrowa.
Mały
blondynek uśmiechnął się lekko do dziewczyny, na co ona
instynktownie pocałowała go w czółko.
-
Kochanie – zwróciła się do chłopczyka – nigdy nie myśl, że
coś mogłoby się komuś stać z twojej winy. To nie prawda! Jesteś
najwspanialszym chłopcem, jakiego znam, słoneczko. Jak więc ktoś
o tak dobrym serduszku jak ty mógłby sądzić, że ktoś przez
niego cierpi?
Fede
mimowolnie zagryzł dolną wargę. Nie mógł słuchać, jak ta
kobieta zwraca się do jego syna. Nie mógł zrozumieć, jak ktoś
taki jak Ferro mógł mieć doskonałe podejście do jego dziecka. Do
tej pory żadnej się nie udawało. Żadnej. A tu? Ferro od razu
trafiła do jego serca...
-
Ale mama Lena przeze mnie umalła – wyszeptał cicho patrząc
niepewnie na Federico, nie wiedząc, jak się zachować. Lud poczuła,
że do oczu napływają jej łzy. Tak bardzo kochała tego małego
blondynka...
-
Skarbie – powiedziała odwracając się w stronę bruneta. –
Twoja mamusia nie umarła przez ciebie, rozumiesz? – zapytała
chłopca nie patrząc w stronę Federico, mimo że podążała w jego
kierunku. – Twoja mamusia umarła, bo była chora, prawda Fede? –
zapytała.
-
Prawda – odpowiedział zdławionym głosem. – I nie wolno ci
sądzić inaczej, Ruggero – Ludmiła skrzywiła się, kiedy
usłyszała imię chłopca wypowiedziane przez Federico. – I nie
przejmuj się Ludmiłą. Nic jej nie jest i nic się jej nie stanie,
dopóki będzie z nami, prawda synku?
-
Tak – odpowiedział chłopiec mocniej się przytulając do
dziewczyny. – Lusia zostaniesz ze mną na zawsze? – zapytał z
nadzieją w głosie, na co dziewczyna zesztywniała. Popatrzyła na
Federico wzrokiem Zobacz-Co-Ty-Zrobiłeś, po czym roześmiała się,
jakby to był dobry żart. Pocałowała Ruggero w czółko, po czym
podała go Pasquarelli'emu.
-
Zostanę z tobą, skarbie tak długo, jak długo będziesz mnie
potrzebował.
Mały
się uśmiechnął promiennie najpierw do Ludmiły, a potem do ojca,
który go przytulił do siebie. Spojrzał na dziewczynę wdzięcznie
wypowiadając szeptem „dziękuję”, na co blondynka odpowiedziała
lekkim, ale nieśmiałym uśmiechem. Oboje wiedzieli, że jeśli
chcą, by dziecko było szczęśliwe, to muszę przestać odnosić
się do siebie wrogo.
A
przynajmniej w obecności Ruggero...
Hej,
mam wielką prośbę czy moglibyście pozadawać mi pytania. Nie
jako bohaterowie tylko mi w zakładce. Na te wcześniej dodane do
bohaterów postaram się odpowiedzieć . :D
12 Komów
od różnych
osób= NOWY ROZDZIAŁ.
Uno ♥
OdpowiedzUsuńOj! Fede tempaku!
Usuńyghhhh xd
cudowny rozdzial czekam na next ♥
Dos ❤️
OdpowiedzUsuńTres ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńJestem słoneczko < Ojeju jakie to słodziaśne i smutne... Biedny Ruggi... Mój meleńki to nie Twoja wina!! Haha kurde ja jestem powalona xd ja kurde myśle ,że Fede ją zgwałci ta właśnie widzimy jaka Magic Rose jest zboczona :) Upsik... <3
Rozdział przewspaniały!! Nie mogłam się go doczekać!! Jest idealny!!! Kurde dawaj mi nexta szybciutko!!! Uwielbiam Twoje opowiadanie jest... takie.. inne niż wszystskie najlepsze!!
Nie mogę się doczekać aż oni w końcu będą razem znaczy no ten.. no wiesz. chodzi mi o to ,że uwielbiam fedemile!!! Masz bardzo fajny styl pisania od razu mi przypadł do gustu! Haha Właśnnie Babciu szybciej ,szybciej!! Hiihihihi Ludka chce spać xd xd xd xd xd xd xd xd!! Fede nie bądź taki nie miły dla Lusi Ruggi ją kocha !!! noooooooooooooo on ją lovcia tak jak ty!!! Cuuuuuuuuudo <3
U mnie jest już next mam nadzieję ,że wpadniesz :)
Czekam na nexta u Ciebie szybciutkooo!!!!
Magic Rose
Hej!
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa I chce ci powiedzieć, że twój blog naprawdę mnie uwiódł .Jest wspaniały a do tego jest o mojej ulubionej parce Fedemisi:)Kocham po prostu o nich czytać bo są tacy wspaniali ale przejdźmy do rzeczy.
Rozdział boski chyba jak wszystkie .
Fede może by tak milej.
Wyjmij mi jeszcze raz ten nóż to normalnie sama Cie ZADŹGAM.Dobra nie zrobie tego tego Rugguśowi więc masz szczęście Feder......narazie.....Buhaha.Ja walnienta ja wiemnie zabiła bym go za bardzo go koffam.♡
Fede+Lu=CHEMIA I te sprawy;)
No dobra kończę moje wypociny, nie będę już zanudzać.
Cczekam z niecierpliwością na następny:);)
Oby szybko bo nie wiem ile wytszymam.
No to do zooba♡☆★♥
Your,
Mila :)
Miejsce ♥
OdpowiedzUsuń~care~
CZY FEDERICO WŁAŚNIE GROZIŁ JEJ NOŻEM I JĄ UDERZYŁ !?
UsuńCZY JEGO DO RESZTY POPIERDOLIŁO?!
NO KURWA PRZEGIOŁ!!!!!! -.-
I ON NAPRAWDE JEST OJCEM RUGGISIA ?! :o
Nie ogarniam...
Ruggi ♡♥♡♥ ja chcę w przyszłości takiego synka :'(
Lusia ♥♡♥ biedna ty z kim ty musisz żyć :c
I CO FEDER ŁYSO CI !!!! LU MA LEPSZE PODEJSCIE DO TWOJEGO SYNKA NIŻ TY!!!!!
A i powodzenia Pasquarelli jak dojdzie do cb że kochasz Lu i chcesz z nią reszte życia spędzić! !!! Na kolanach będziesz ją cwelu błagał! !!!!
Sorcia za bulwersy ^^ ale to przez to że tak genialnie piszesz :*
Kocham i ŻĄDAM NEXTA TERAZ ZARAZ JUŻ! !!!! ♡♥♡♥♡♥♡♥
~care~
Boze <3
OdpowiedzUsuńRozdzial
Anielski
Boski
Bajeczny
Niesamowity
Fajny
Genialny
Arcydzieło
Magiczny
Świetny
Piekny
Ciekawy
Slodki
Arcydzieło
Nieziemski
Zniewalajaay
Znakomity
Idealny
Boze glupi Federico!
Biedna Ludka....
Czekam na szybkiego nexta*!!!
Kocham <3
Rozdział cudowny ! <3
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja się popłakałam kiedy Rugg zaczął się za wszystko obwiniać?
A najbardziej zdenerwowało mnie podejście Fede do Ludmily...
Czy ja dobrze zrozumiałam, że on ją uderzył?
Czekam na nexcior <3
Joł joł nowa czytelniczka <3
OdpowiedzUsuńFede nóż?? No no bez przesady młody nie galopuj tak!
Ludmi ooo słodka jesteś
Czekam na nexta
Martina
Świetny rozdział !!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
BOSKIE!
OdpowiedzUsuńxd
kocham i zapraszam do siebie xd