piątek, 10 kwietnia 2015

Walcząc o Miłość: 4
Zapraszam do komentowania i do zadawania pytań w zakładce do nexcika Kochani. Lecę czytać i komentować wasze blogi. ;D




Ludmiła Ferro mieszkała już w rezydencji cztery dni, ale nie miała okazji jeszcze poznać swojego podopiecznego, który ciągle przebywał u swoich dziadków. Blondynka zauważyła, że atmosfera wśród wszystkich pracowników była z tego – prawdopodobnie – powodu napięta, ale żaden z pracowników nie chciał się do tego przyznać. Sama Ludmiła odczuwała pewną desperację – mieszkała w końcu w obcym domu, by pracować, a nie miała jak do tej pory takiej możliwości.
    W ciągu tych czterech dni Ludmiła sprawiła, że wszyscy pracownicy rezydencji – nie licząc kamerdynera – zapałali do tej młodej kobiety sympatią. Ludzie okazali się być zachwyceni tym, że mogą służyć w domu Pana. Ludmiła nie mogła wyciągnąć od żadnego z pracowników nazwiska człowieka, u którego pracowała, co sprawiło, że nie zachęcała ich do stworzonej przez siebie organizacji pomocy. Przeciwnie – zaczęła powoli rozumieć, dlaczego uwielbiali służyć ludziom.
    Pod wieczór czwartego dnia nieobecności chłopca Babcia, podczas wspólnej kolacji pracowników, w której w skład wchodzili: Babcia i dwie młode kucharki Anna i Joanna – obie były siostrzenicami Babci, ogrodnik Stan Wolf – starszy pan, który uwielbiał rośliny, Ludmiła oraz kamerdyner Evan O’Donnell – mężczyzna w „kwiecie wieku”, jak zwykle mawiała o takich ludziach mama Ludmiły, nieprzyjemny facet, który od pierwszej chwili zapałał do Ludmiły niechęcią – młoda kobieta postanowiła jednak nie zwracać na niego uwagi; powiedziała do wszystkich zebranych:
    - Jeśli jutro oni go nie przywiozą to zgłoszę to na Policję.
    - Babciu – powiedziała Anna. – Nie powinna, Babcia zawracać Policjantom głów z takiego powodu.
    Siostrzenice Babci, co zauważyła Ludmiła również zwracały się do Jane Spencer per Babcia. Blondynka nie mogła się oprzeć wrażeniu, że kobieta po prostu lubiła być traktowana jak babcia. Ludmiła często zastanawiała się przed snem, czy przyczyną nie jest fakt, że Jane Spencer nie posiadała ani dzieci, ani wnuków.
    - Uważam, że Anna ma rację, Babciu – powiedział ogrodnik Stan, co w jego ustach zabrzmiało nieco śmiesznie. W końcu sam mógłby być dziadkiem. – To nie ma sensu. Nie możemy wywołać konfliktu pomiędzy dziadkami chłopca a panem. Mogą zarzucić mu, że zakazuje im się z nim spotykać.
    - Ależ nie zakazuje – odpowiedziała oburzona Babcia. – Oni po prostu nadużywają czasu, jaki pan im wyznaczył! Przecież to tak być nie może! Czy oni myślą, że uda im się odebrać chłopca?!
    Ludmiła zatrzymała rękę z widelcem w połowie drogi do swoich ust.
    - Uważam, że przesadzasz, Jane – powiedział zgryźliwym tonem kamerdyner. – Pana i tak nie ma w domu. Kto wie? Może pan wyraził zgodę na to, by tak długo trzymali u siebie chłopca. W końcu nie wiadomo, kiedy on sam wróci do domu...
    - Evanie, czyżbyś chciał powiedzieć, że pan jest nieodpowiednim ojcem?! – zawołała rozeźlona Babcia.
    - Jane, ja niczego takiego nie powiedziałem. Po prostu uważam, że nieobecność pana wpływa na niekorzyść jego kontaktów z dzieckiem. Ot, co powiedziałem – kamerdyner postanowił więcej się nie wypowiadać na ten temat poprzez jedzenie sałatki.
    Babcia popatrzyła zmrużonymi oczami na kamerdynera, po czym sama zaczęła jeść kolację. Po kilku minutach ciszy zapytała:
    - A co ty uważasz w tej sprawie, Joanno?
    Szatynka spojrzała z ukosa na kamerdynera, który uśmiechnął się pod nosem, na co dziewczyna spłonęła rumieńcem. Ludmiła doszła do wniosku, że będzie musiała się dowiedzieć, co Joanna czuje do tego wrednego i złośliwego faceta, bo cokolwiek to by nie było to, zdaniem Ludmiły było złe.
    - Ja... Ja... Ja nie wiem – powiedziała patrząc na swoje dłonie. – Nie mogę nic w tej sprawie powiedzieć, bo i tak, Babciu, zrobisz to, co uważasz za słuszne.
    Jane Spencer nie była zadowolona z odpowiedzi, która popierała jej przeciwników. Ludmiła była przekonana, że wszystko jest postanowione, kiedy usłyszała:
    - A ty, Ludmiłko?
    Wszyscy pracownicy spojrzeli na nią z wyczekiwaniem w oczach. Blondynka przełknęła głośno ślinę.
    - Uważam – zaczęła powoli – że jeśli to jest konieczne to należy przede wszystkim skontaktować się z ojcem chłopca i go o tym poinformować.
    Wszyscy, prócz Ludmiły, jak jeden mąż wstali ze swych miejsc i równocześnie wypowiedzieli:
    - Och, nie! Boże chroń nas, świat i rezydencję od gniewu pana!
    Ludmiła spojrzała na nich zaskoczona.
    - To była tylko taka propozycja...
    - Musi pani wiedzieć, panno Ferro, że nasz pan nie może się dowiedzieć, że dziadkowie przetrzymują za długo panicza bez jego wiedzy – wysyczał jadowicie kamerdyner.
    - W takim razie – odpowiedziała Ludmiła zła na kamerdynera – proszę coś wymyślić i sprowadzić dziecko zanim ojciec się o tym dowie. A jeśli pan tego nie zrobi, to może rzeczywiście należy powiadomić Policje. Nie sądzi pan?
    Przez chwilę patrzyli na siebie z niechęcią w oczach. Po chwili kamerdyner odwrócił się i wyszedł z kuchni trzasnąwszy drzwiami. Po chwili Joanna także wybiegła z pomieszczenia.
    - Doskonale, Ludmiło – powiedział ogrodnik Stan klaszcząc w dłonie. – Dawno nikt mu tak nie dokopał, jak ty teraz.
    - Ja... – Ludmiła czuła się źle. Nie miała prawa naskakiwać na tego mężczyznę, choćby go nienawidziła. – Ja pójdę się położyć. Źle się czuję...
    Kilka minut leżała w swoim łóżku zastanawiając się nad całą sytuacją. To było nienormalne, żeby dziadkowie chcieli odebrać dziecko ojcu. Musiałby być naprawdę jakimś tyranem, który katuje swojego pierworodnego. Ludmiła zaczęła zastanawiać się nad tym pod względem prawnym – czy było możliwe odebranie dziecka rodzicowi przez dziadków. Nie raz słyszała o takiej sytuacji, ale nigdy nie zagłębiała się w to. Była przekonana, że takie rzeczy zdarzają się raz na jakiś czas. Teraz jednak wnioskując z tego, co mówiła Babcia okazywało się, że takie rzeczy działy się częściej niż sądziła.
    Nie wiedziała kiedy usnęła. Nagle otworzyła oczy, które natychmiast zamknęła pod wpływem Słońca. Musiało już być późno, skoro promienie słoneczne padały na jej twarz. Spojrzała na budzik – widniała na nim godzina dziewiąta.
    Usiadła na łóżku próbując się wsłuchać w jakikolwiek dźwięk, ale wszędzie dochodziła ją cisza. To nie było normalne. Szybko wyskoczyła z łóżka, po czym założyła ubranie przygotowane dzień wcześniej – oczywiście swoje, te co miała w garderobie to nawet na nie więcej nie spojrzała – po czym zeszła szybkim krokiem na dół do kuchni, ale nie zastała tam nikogo.
    - Dzień dobry! – zawołała, ale nikt jej nie odpowiedział. Ludmiła wyszła z kuchni, po czym ruszyła na dalszy obchód poszukując jakiegokolwiek mieszkańca rezydencji. – Dzień dobry! Czy jest ktoś w domu?! – wołała, ale nikt jej nie odpowiadał. Blondynka poczuła się strasznie samotna w tym wielkim pustym domu. Nie chciała się przyznać sama przed sobą, że bała się być sama.
   Zeszła schodami do holu, po czym podeszła do mahoniowych drzwi, które pchnęła lekko, by wyjść na dwór. Niestety i tam nikogo nie zastała. Po dziesięciu minutach przeszukiwania podwórka powróciła do pustego domu nie wiedząc co ze sobą zrobić.
    Przez kilka godzin samotnie chodziła po rezydencji czując się całkowicie zagubiona. Nie wiedziała, co ze sobą począć, dlatego też pozwoliła sobie pooglądać dokładnie obrazy i rzeźby znajdujące się w holu.
    Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a do holu wszedł kamerdyner patrząc nienawistnym wzrokiem na Ludmiłę, po czym przeszedł obok niej bez słowa. Po chwili pojawili się inni pracownicy. W tym Babcia.
    - Witaj, Ludmiło. Mam nadzieję, kochaniutka, że zjadłaś śniadanie przygotowane dla ciebie – powiedziała uśmiechając się promiennie do blondynki.
    - Ja... właściwie...
    Babcia machnęła ręką.
    - Och, mogłam się domyślić, że nie zjesz. Ale nie martw się. Za trzy godziny poznasz naszego małego chłopczyka – dodała uśmiechając się promiennie.
    - Ale jak to? – Ludmiła wydawała się być zszokowana nadmiarem towarzystwa Babci. Informacje docierały do niej wolniej niż zazwyczaj.
    - A, tak! – klasnął w dłonie ogrodnik Stan. – Evan postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i pojechał do dziadków chłopca. Po kilku godzinach rozmowy udało się nam go odzyskać.
    - Aha – odpowiedziała Ludmiła patrząc na Joannę, która nieśmiało się do niej uśmiechnęła. – To ja może pójdę coś zjeść – dodała, po czym ruszyła w stronę kuchni całkowicie zestresowana.
    Miała tylko trzy godziny do tego, by przygotować się do spotkania z chłopcem. Nie miała zbyt dużo czasu, aby się przygotować i zrobić na nim dobre wrażenie.
    Praktycznie rzecz biorąc to go w ogóle nie posiadała...


14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No to jestem. Przepraszam ze ci spojleruje ale przypuszczam ze ojcem dziecka jest wlasie Federico. Ale to sie przekonamy w nastepnym rozdziqle.
      Ymm cudowny, boski, podoba mi sie w jaki sposob piszesz te lekkie archaizmy wpasowuja sie d opowiadania.
      Czekam na next
      Kocham

      Usuń
  2. CUDO ♥
    Ale się ci ludzie boja Federa :o
    Źli dziadkowie!!! Oddawać go!!!!
    Cieszę się że Lu złapała dobry kontakt z resztą pracowników ^^ no większością :/
    Myśle że synek pokocha Lu ♡ no bo jak tu Ludmi nie kochać ♥
    Ciekawe jakie będą jej relacje z Feduśkiem XD
    Czekam na kolejne cudeńko ♡♥♡
    Kocham :*
    ~care~

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja! *_*
    Mega!
    Ten rodział byl genialny!!
    Chce wiecej ! XD
    Kiedy bedzie Fede ? XD
    Zycze weny ❤
    K.C❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny
    Kiedy będzie Federico?
    Zapraszam do mnie i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny
    Nie ma słów aby go opisać
    Naprawdę masz talent
    Zapraszam na posta na: juliettslife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No normalnie rozdział Cud, Miód, Malina i... orzeszki! Tak orzeszki, problem? Hahahahhahaha xd Rozdział naprawdę świetny <3 Czekam na nexta <3 Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo *_*
    Boskie
    Kiedy bedzie Fedemilcia pewnie za 100 lat ale poczekam ;-)
    Do nexta
    Zapraszam do mnie
    <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Cudownee <3
      Już nie mogę się doczekać, aż Lu pozna Federa :)
      I się w sobie zakochają ♥
      I wgl. xD
      Czekam na nexta <3

      Usuń
  9. Fajnne <3
    Haha Luśka ,ale mu dokopałaś xd <3
    No nareszcie ten dzieciak w domu :*
    Babcia uwielbiam ją <3
    Nie mogę się doczekać aż "pan domu" pozna Ludke <3
    Czekam na next
    U mnie już jest :*
    Magic Rose

    OdpowiedzUsuń
  10. Ej kochana kiedy next bo ja tu już wytrzymać nie mogę :c loffki ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Boskie
    Niemogę się doczekać się nexta ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń